Na konferencji Microsoftu w czerwcu 2000 roku, kilka miesięcy po objęciu stanowiska CEO przez Steve’a Ballmera, w siedzibie komputerowej spółki w Redmond w Waszyngtonie zebrało się kilkuset dziennikarzy i analityków. Nowy szef komputerowego giganta, zmagający się wtedy z pozwem o nieuczciwą konkurencję z jednej i wyrastającymi jak grzyby po deszczu rywalami spod znaku dot.com z drugiej strony, miał odsłonić wizję przyszłości biznesu IT.

>>> Czytaj też: Nokia przegapiła falę trendu i surfuje do Amerykanów

Siedziałam w zatłoczonej sali, przyglądając się jak Microsoft prowadzi całodniową serię prelekcji, na których ogłosił swoją przełomową strategię, nazwaną NET Strategy. Szukając swojego miejsca pośród awangardy na rynku komputerów osobistych, Microsoft pod sterami Ballmera obiecał wdrożyć "zintegrowaną sieć usług internetowych, która pozwoliłaby użytkownikom przekazywać poszczególne dane w obrębie wielu urządzeń" i w ten sposób dzielić się nimi z rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami.

Było to przeszło 10 lat temu. Ballmer oświadczył, że Microsoft odsłoni światu „ujednoliconą platformę, na której urządzenia i usługi współpracują ze sobą”. Aby zaprezentować pomysły na swoje nowe produkty Microsoft nakręcił nawet kilka poglądowych video (jeden z nich możesz obejrzeć poniżej).

Reklama

http://www.youtube.com/watch?v=gBMFPALwGRw

Skądinąd, to prawdziwy strzał w dziesiątkę, prawda? Jest tam spersonalizowany kontent dla każdego członka rodziny, zsynchronizowany z PC-tem, telewizją, tabletami, telefonami komórkowymi i samochodami. Są także urządzenia do lokalizacji, które informują cię o tym, czy twoi znajomi nie znajdują się akurat gdzieś w sąsiedztwie. Są platformy do dzielenia się zdjęciami, jest sterowanie głosem. Wszystko to lata przed Facebookiem, Foursquare’em, czy Apple iCloud i Siri.

Bardziej niż niesamowita przenikliwość widoczna w tych filmikach zaskakuje jednak fakt, że Microsoft odniósł porażkę niemal na każdym prezentowanym polu. Co poszło nie tak? Otóż, wiele rzeczy.

Niektóre z pomysłów po prostu wyprzedziły swój czas. Inne ugrzęzły w bratobójczych kłótniach pomiędzy podrzędnymi spółkami Microsoftu i w filozoficznych debatach o tym, czy pozwolić, aby Windows stał się centrum nowego świata czy też stworzyć osobną platformę. I wtedy właśnie pękła dot.comowa bańka.

>>> Czytaj też: "Małpi teatr" w Siemensie, czyli kulisy wojny domowej na szczytach niemieckiego koncernu

Grupa Office’a ostatecznie zepchnęła plany stworzenia nowych usług internetowych, nazywanych NetDocs, do lamusa. Niektóre z prac nad projektem prowadzonym przez Windows wykoleiły się z powodu opóźnionego pociągu jakim był Longhorn (później nazwany Vistą). Wczesne wysiłki Microsoftu nad stworzeniem tabletu też spełzły na niczym, a firma przestała szukać "nowego", do czasu aż Apple przetarł im szlaki. Peter Wootton, rzecznik Microsoftu, odmówił komentarza w tej sprawie.

Jedynie użytkownicy ze świata biznesu dostali kawałek obiecanej technologii - SharePoint i Lync, które pozwalają na dzielenie się projektami, prowadzenie internetowych rozmów telefonicznych czy telekonferencji.

>>> Czytaj też: Microsoft przejmuje część zakładów Nokii

NET dał nazwę wielu nowym produktom, ale niewiele z nich doczekało się spełnienia obietnicy ich wdrożenia. Za to wielu ludzi, którzy włożyli wysiłek w projekt opuściło łono firmy. Vic Gundotra i Mark Lucovsky zaczęli pracować dla Googla. Paul Martiz, który był odpowiedzialny za wiele planów dotyczących NET, odszedł już trzy miesiące po wielkiej konferencji Ballmera i ostatecznie wylądował na stanowisku CEO VMwar. Eksperci z branży IT spekulują, że Gundotra i Maritz mogą teraz stać się potencjalnymi następcami Ballmera, który w ciągu najbliższych 12 miesięcy odejdzie na emeryturę.

Autorką artykułu jest Diana Bass.