Potwierdzili oni, że 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku użyto paraliżującego gazu sarin. Nie wskazali jednak winnego tej zbrodni - o którą Stany Zjednoczone oskarżają władze Syrii.

Biały Dom twierdzi, że raport ONZ wskazuje na odpowiedzialność Baszara al-Asada za atak chemiczny pod Damaszkiem. Jak wyjaśnił rzecznik Białego Domu Jay Carney, w raporcie napisano, że sarin znajdował się w rakietach typu ziemia-ziemia - a takie rakiety posiada tylko armia Asada.

Waszyngton oświadczył też, że nie ma dowodów na to, że 21 sierpnia pod Damaszkiem broni chemicznej użyła syryjska opozycja. O to oskarżał ją Baszar al-Asad. Prezydent Syrii nie przyznaje się do ataku, w którym według Amerykanów zginęło ponad 1400 osób.

Tymczasem ONZ podało oficjalnie, że eksperci przebywający w Syrii podczas ataku stwierdzili tam użycie broni chemicznej. W raporcie nie ma jednak odpowiedzi na pytanie, kto się tego dopuścił.

Reklama

Syria: będzie nowe śledztwo w sprawie broni chemicznej

Nowe śledztwo w tej sprawie ma wkrótce rozpocząć komisja ONZ do spraw Syrii i to ona ma wskazać, kto stał za użyciem sarinu. Zapowiedział to szef komisji Sérgio Pinheiro. "Badamy 14 domniemanych przypadków użycia broni chemicznej, ale nie ustaliliśmy jeszcze, kto ani z jakiego powodu jej użył, ani też o jakiej dokładnie broni mówimy. Musimy w tym celu pojechać do Syrii. Nie ma wątpliwości, że mamy do tego uprawnienia, a skoro tak, to musimy tę sprawę zbadać" - powiedział Sérgio Pinheiro.

Stany Zjednoczone twierdzą, że w ataku z 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku zginęło niemal półtora tysiąca osób. Władze w Syrii zaprzeczają, jakoby użyły sarinu i sugerują, że zrobili to rebelianci.

Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun powiedział dzisiaj, że użycie broni chemicznej jest zbrodnią wojenną.