Witold Jurasz, były charge d’affaires RP na Białorusi, przekonywał na łamach środowego wydania DGP (nr 186 z 25 września), iż Polska powinna się w końcu rozprawić z narosłymi wokół polityki wschodniej mitami. Na samym początku należałoby jednak rozprawić się z mitami „nowymi”, które były dyplomata stworzył na potrzeby swojego artykułu.
Po pierwsze, stwierdzenie, jakoby interesem narodowym Polski było „istnienie za naszą wschodnią granicą państw możliwie najbardziej niezależnych od Rosji”, jest założeniem niekompletnym i wpisuje się tylko w bezmyślne dążenie do wyrwania Mińska i Kijowa z długich ramion Kremla. Gwarantem bezpieczeństwa Polski jest nie tyle niezależność wschodnich sąsiadów, ile ich stabilna sytuacja wewnętrzna. W przeciwnym wypadku w naszym interesie byłaby ewolucja Ukrainy i Białorusi w stronę ustrojowo-gospodarczego modelu Korei Północnej, która w istocie jest niezależna, ale przypomina skansen i niekoniecznie przyczynia się do wzmocnienia bezpieczeństwa sąsiadów. Nasza polityka wschodnia powinna się opierać na solidnych podstawach, a nie jedynie na przeświadczeniu „im dalej od Rosji, tym lepiej”.
Po drugie, adresowanie polityki wschodniej wyłącznie do elit Ukrainy i Białorusi będzie prowadziło do wykluczenia z życia politycznego większości społeczeństw tych państw oraz destabilizacji obu krajów. Polityka wschodnia powinna zakładać odzyskiwanie społeczeństwa białoruskiego i ukraińskiego poprzez konsekwentne dążenie do zniesienia reżimu wizowego Schengen oraz wprowadzenia ułatwień we wzajemnych kontaktach handlowych. To liczna klasa średnia, a nie elity, stanowi gwarancję równowagi społecznej i politycznej oraz decyduje o kierunku rozwoju państwa. Wydarzenia Arabskiej Wiosny po raz kolejny to potwierdziły. Polityka wschodnia powinna się koncentrować więc na budowie trwałego i odpowiedzialnego społeczeństwa obywatelskiego, nie dopieszczaniu elit.
Reklama
Po trzecie, przesunięcie akcentu we wzajemnych relacjach z demokracji na prawa człowieka nie tylko nie przyniesie poprawy w zakresie ich przestrzegania, także skompromituje Polskę na arenie międzynarodowej. Prawa człowieka nie stanowią katalogu, z którego można wybierać jedynie odpowiadające nam w danej sytuacji zapisy. Polskie doświadczenia przemian ustrojowych pokazują, że nie wystarczy mieć, ale trzeba również być. Sugestia, jakoby Białorusini nie potrzebowali wolności słowa, byle tylko opuścili więzienia, brzmi paradoksalnie w ustach kogoś, kto podkreśla jednocześnie, że „jeśli jest coś, czego w polityce zagranicznej nie wolno robić nigdy, to tym czymś jest okazywanie wyższości”.
Wzmocnienie relacji gospodarczych ze wschodnimi sąsiadami stanowi interes narodowy Polski. W tym celu należy jednak rozdzielić kwestie gospodarcze i polityczne (przykład Litwy), aniżeli rezygnować z wywierania presji na reżim.
Należy jednocześnie podkreślić, iż zaprezentowana przez Witolda Jurasza wizja polityki wschodniej jest niespójna oraz niekonsekwentna. Autor postuluje odejście od demokracji na rzecz akceptacji miękkiego autorytaryzmu, równocześnie opowiadając się po stronie przestrzegania praw człowieka, których przecież trwałym elementem są chociażby prawa polityczne. Postuluje w końcu walkę o oderwanie Ukrainy i Białorusi od Rosji, chociaż w innym miejscu przyznaje, że Polska i jej sojusznicy działają tak, aby nadmiernie nie irytować Kremla.
Ten sam autor oskarża polskich ekspertów, że ci mają emocjonalny stosunek do naszych sąsiadów i zamiast chłodną analizą status quo zajmują się swoimi wyobrażeniami. Tę jednak uwagę Witolda Jurasza, jakkolwiek by patrzeć byłego polskiego dyplomaty, przyjąć powinno się jako chichot historii.
Interesem Polski na Wschodzie nie jest wyłącznie niepodległość Ukrainy i Białorusi
ikona lupy />
Daniel Szeligowski Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Rzeszowie / Dziennik Gazeta Prawna