W sierpniu br. średnie ceny domów wróciły do poziomu z 2004 r., a wskaźnik S&P/Case-Shiller (HPI), obejmujący ceny nieruchomości w 20 największych miastach USA, wzrósł o 12,8 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, czyli więcej niż przewidywano. Wskaźnik, wyliczany na podstawie średniej z 3 ostatnich miesięcy, osiągnął wartość o 22,7 proc. wyższą niż rekordowo niski wynik z marca 2012 r. Zdaniem Briana Jonesa, starszego ekonomisty Societe Generale w Nowym Jorku, optymizmem napawa fakt, że wzrost cen dotyczy całego kraju.

>>> Czytaj również: Ceny mieszkań: Deweloperzy zaczynają podnosić ceny

Ograniczona liczba nieruchomości na rynku wzmaga konkurencję pomiędzy kupującymi i podbija ceny. Jednak choć mieszkalnictwo pozostaje mocną stroną gospodarki USA, wyższe stopy oprocentowania kredytów i nieznaczna tylko poprawa na rynku pracy oraz niewielki wzrost wynagrodzeń grożą spowolnieniem owego procesu.

Z innych doniesień wynika, że sprzedaż (z wyłączeniem pojazdów) wrosła we wrześniu o 0,4 proc., co świadczy o polepszeniu sytuacji finansowej rodzin tuż przed zawieszeniem pracy rządu. Dane Departamentu Handlu pokazują spadek o 0,1 proc., gdyż uwzględniają branżę motoryzacyjną, która odnotowała najgorsze wyniki od prawie roku.

Reklama

Wyrównane sezonowo ceny domów wzrosły o 0,6 proc. w lipcu i 0,9 proc. w sierpniu. Trend jest najbardziej widoczny w Las Vegas, Los Angeles i San Diego, ale dotyczy wszystkich 20 obszarów metropolitalnych USA. David Blitzer, przewodniczący komitetu indeksowego S&P, oznajmił, że najwyższy wzrost cen domów odnotowano w kwietniu ub. roku. Ceny rosną w dalszym ciągu, ale w coraz wolniejszym tempie, co może być spowodowane zwiększeniem stóp procentowych i niechęcią do zaciągania kredytów hipotecznych. Niewyrównane ceny wzrosły w sierpniu o 1,3 proc.

Robert Shiller, jeden z tegorocznych laureatów Nobla w dziedzinie ekonomii, jest również współtwórcą wskaźnika zmian cen domów. Twierdzi on, że zestawianie danych z porównywalnych okresach w poszczególnych latach pozwala trafniej przewidywać trendy cenowe. Wskaźnik oblicza się na podstawie danych gromadzonych od 2001 r. W skali roku ceny wzrosły we wszystkich 20 metropoliach, przy czym największy wzrost wartości odnotowano w Las Vegas (29,2 proc.), San Francisco (25,4 proc.) i Los Angeles (21.7 proc.).

Wyższe koszty kredytów już dają się we znaki. Coraz mniej Amerykanów decyduje się na zakup istniejących domów. We wrześniu zarówno w liczbie zawartych, jak i sfinalizowanych umów sprzedaży można zauważyć znaczny spadek i nic nie zapowiada zmiany sytuacji. Średnie oprocentowanie 30-letniego kredytu hipotecznego wyniosło pod koniec sierpnia 4,58 proc., co stanowi wartość najwyższą od lipca 2011 r.

Ożywienie w branży mieszkaniowej może się przysłużyć także amerykańskim przedsiębiorstwom budowlanym i producentom materiałów. Deweloper Weyerhaeuser przewiduje w ostatnim kwartale br. sprzedaż 1100 domów, czyli ok. 35 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak przekonuje prezes firmy Doyle Simons, długoterminowe, korzystne warunki na rynku mieszkaniowym wyglądają obiecująco. Nawet pomimo nieznacznego spowolnienia, spowodowanego przez wyższe ceny domów, wyższe oprocentowanie, zastój na rynku pracy i poczynania amerykańskiego rządu.

>>> Polecamy: Inwestycje w nieruchomości: ile można zarobić?