Prężenie muskułów Azji Wschodniej nabiera tempa. Dwa tygodnie po tym jak Chiny ustanowiły na Morzu Wschodniochińskim strefę identyfikacji obrony powietrznej, decyzję o rozszerzeniu swojej strefy podjęła Korea Południowa. Choć Seul zrobił to w mniej prowokacyjny sposób niż Pekin, nie ulega wątpliwości, że napięcie w regionie jeszcze wzrośnie. Od niedzieli południowokoreańska strefa obejmować będzie bowiem bezludne wysepki, o które Seul spiera się zarówno z Chinami, jak i Japonią.
Mimo że samo istnienie strefy identyfikacji obrony powietrznej nie niesie za sobą żadnych zmian w kwestii roszczeń terytorialnych, jej ustanowienie przez Chiny zostało powszechnie odebrane jako demonstracja mocarstwowych ambicji Pekinu, a nawet prowokacja. Pekin wymaga od wszystkich samolotów, aby informowały o każdym przelocie chińskie władze i przestrzegały ustalanych przez nie zasad. Chiny zapewniają wprawdzie, że nie będą utrudniać przelotów maszyn pasażerskich, ale restrykcyjność zasad jest większa niż w przypadku takich stref innych państw, szczególnie że zastrzegły sobie prawo do podjęcia środków obronnych wobec samolotów nieprzestrzegających reguł. Na dodatek chińska strefa pokrywa się częściowo z japońską i obejmuje bezludne wysepki Senkaku/Diaoyu, o które – a raczej o znajdujące się wokół nich złoża gazu ziemnego – oba kraje się spierają.
Ale jest też druga strona medalu. Chiny utworzyły strefę dopiero pod koniec listopada, podczas gdy Japonia i Korea Północna mają takie od lat 50. zeszłego wieku. Obie są spadkiem po Amerykanach, którzy później przekazali kontrolę nad nimi władzom w Tokio i Seulu. Co więcej, Japonia dwukrotnie – w 1972 i 2010 r. – swoją strefę rozszerzyła i obejmuje ona m.in. wysepki, o które spiera się z Koreą Południową. Z kolei Seul już dawno przymierzał się, żeby włączyć do swojej strefy wysepkę Socotra, więc ostatnie działania Pekinu stały się dobrym pretekstem, by to zrealizować. Wreszcie, Pekin w ten sposób zamierza ograniczyć liczbę amerykańskich samolotów szpiegowskich od dawna latających w bezpośrednim sąsiedztwie chińskiego terytorium, co też można zrozumieć.
Niezależnie od motywacji wszystkich trzech państw pewne jest, że rozszerzanie stref identyfikacji zwiększa ryzyko – nawet przypadkowego – zestrzelenia czyjegoś samolotu, a tym samym wybuchu konfliktu na większą skalę. Konfliktu, który będzie bardzo trudno zatrzymać, bo Pekin ponownie pokazał, że traktuje zdobycie kontroli nad Senkaku/Diaoyu jako niemal równie ważne jak nad Tajwanem.
Reklama
Polecamy też felieton Leonida Bershidsky'ego o tym, jak latać w Rosji i się nie rozbić.