Ponieważ nie mogliśmy zdążyć z oddaniem autostrad na mistrzostwa, to stawały się one „przejezdne”. A choć termin wymyślił poprzedni minister transportu Sławomir Nowak, to przykłady informatyzacji naszej administracji pokazują, że samo zjawisko znane było tam od dawna.

E-administracja także jest „przejezdna”, i to jak jest długa i szeroka. Najważniejsze projekty nieukończone, mało przyjazne lub słabo rozpropagowane jak e-PUAP. Oczywiście miłośnicy e-majsterkowania mogą próbować się zalogować i z nich korzystać, ale na własne ryzyko. Największym sukcesem okazał się program resortu finansów – e-deklaracje – dzięki któremu 3,3 mln podatników złożyło PIT, nie wychodząc z domu. Ale to pomysł, który powstał niejako przy okazji i w trakcie oczekiwania na te docelowe programy administracji podatkowej.

W 2008 r. PO pokazała wizję Polski cyfrowej. Dowód z chipem i podpisem elektronicznym miał dawać dostęp do kontaktu z administracją przez internet. Mieliśmy móc załatwić każdą sprawę przez sieć, nie wychodząc z domu. Od zmiany dokumentów, przez podania do urzędu, po zamówienie wizyty u lekarza czy przegląd naszej dokumentacji medycznej. W tym czasie sieć zbliżyła się bardzo do nas. Praktycznie każdy obywatel może ją mieć na swojej komórce. A co z informatyzacją? Najlepszym komentarzem do tych zamierzeń jest los samego dowodu osobistego, który miał pozwalać nam na jednoczesne funkcjonowanie w świecie realnym i w sieci. Ostatnio zapadła decyzja, że nowy dowód jednak będzie. Powstanie, ale bez warstwy elektronicznej.Czyli nowy dowód nie będzie już nawet „przejezdny”.