Niestety, politycy na co dzień zajmują się głównie komentowaniem tego, co zrobił inny polityk, a nie wyzwaniami, z którymi musimy się zmierzyć jako naród. Wielu Polaków obserwuje też, że zachodzą daleko posunięte procesy konserwacji elit politycznych, to znaczy zmieniają się nazwy partii, koalicje, a w telewizorze ciągle widać te same twarze. Od ponad 20 lat. Powraca coraz bardziej natrętne pytanie, co powinno się zmienić, aby w Polsce władzę przejęło kolejne pokolenie, ludzi nieuwikłanych w spory okrągłego stołu, których różni co najwyżej to, jaką kończyli uczelnię i skala osiągniętych sukcesów, najlepiej w skali międzynarodowej. Wielu politologów stawia tezę, że scena polityczna jest skutecznie zabetonowana, co pokazują kolejne porażki kolejnych nowych partii politycznych, które balansują na granicy progu wyborczego. Jeżeli tak jest, to wydaje się, że Polacy faktycznie nie mają wyboru, muszą wybierać między weteranami sceny politycznej.

Ale polityka wcale nie musi się różnić od innych sfer życia, które cechują się tym, że czasami drobne zmiany, niezauważalne dla postronnego obserwatora, powodują daleko idące konsekwencje.

Na przykład przeprowadzono badania, z których wynika, że w amerykańskiej lidzie koszykówki – NBA częściej wygrywają te drużyny, których zawodnicy częściej się dotykają, w postaci przybicia piątki czy uścisku. Bo takie zachowania prowadzą do lepszego zgrania zespołu. Zaobserwowano też, że jeżeli w firmie podczas lunchu są większe stoliki, to pracownicy podczas przerwy nawiązują relacje z większą liczbą osób, co potem poprawia współpracę i zwiększa produktywność. W sportach walki często są dwa kolory strojów, niebieski i czerwony. Mimo że stroje się losuje i statystycznie w połowę walk powinni wygrywać niebiescy i a połowę czerwoni, to okazało się, że czerwoni wygrywali 55 proc. walk, ponieważ ten kolor jest postrzegany jako bardziej wojowniczy, a niebieski jako spokojny i pasywny. Albo mój osobisty przykład. Przy wzroście 183 cm miałem około 87–90 kg wagi. Za dużo. Przez wiele lat próbowałem schudnąć, różnymi sposobami, ponosząc kolejne porażki, bo nawyk podjadania wieczorem okazywał się zbyt silny. Kilka miesięcy temu zacząłem chodzić z córką na spacer, bardzo szybkim krokiem, przez około 45 minut, co wieczór. Tak żeby po powrocie T-shirt był prawie cały mokry. Nic innego nie zmieniłem w swoim życiu, dalej podjadam. I okazało się, że w ciągu tych kilku miesięcy straciłem ponad 10 kg, teraz ważę 77 kg. Nastoletnia córka schudła 6 kg, wygląda i czuje się o wiele lepiej, a poza tym spędziliśmy setki godzin na ciekawych rozmowach.

Do czego zmierzam? Otóż wydaje mi się, że w polskiej polityce też istnieją takie czynniki, niewielkie, niedostrzegalne przez postronnych, które mogą doprowadzić do znaczących, trwałych zmian. Oczywiście nie postuluję, żeby młodzi ludzie szukający wyzwań w polityce zaczęli zakładać czerwone koszule, chodzić na spacery lub się czule obejmować godzinami. Ale warto się zastanowić, czy są takie drobne zmiany, które po pewnym czasie wywołają pożądane, pozytywne i trwałe efekty, czyli doprowadzą do tego, że u steru władzy państwowej staną nieuwikłani w spory przeszłości, świetnie przygotowani wizjonerzy, których misją będzie rozwój Polski, a nie władza dla samej władzy.

Reklama

A jak ktoś już odnajdzie takie katalizatory zmian, niech nie mówi o tym publicznie, bo prawdopodobnie zostanie wyśmiany i poniżony. Raczej niech przekaże to osobiście innym osobom, którym ufa, a tamci niech zrobią tak samo. Można się przy tym przekazywaniu uścisnąć lub przybić sobie piątkę albo zasiąść przy kilkunastoosobowym stoliku. A wspólny spacer szybkim krokiem też nie zaszkodzi.