W przypadku wojen, konfliktów zbrojnych lub politycznych logika ekonomiczna rzadko się sprawdza. To nie gospodarka decyduje o polityce, ale polityka najczęściej determinuje wyniki gospodarcze. Co prawda argumenty ekonomiczne są jedną z głównych osi narracji w tego typu dyskusjach, ale dynamika wydarzeń jest na tyle duża i zależy od tak wielu czynników, że nigdy do końca nie wiadomo, jak ostatecznie spór może się zakończyć.
Najlepszym rozwiązaniem jest nie tyle podawanie konkretnych prognoz, ile raczej zwracanie uwagi na słabe i silne strony gospodarki. Wówczas w miarę rozwoju sytuacji łatwiej można przewidzieć konsekwencje, jakie mogą dotknąć Polskę. I właściwie dostosować do nich oczekiwania. Trzy sprawy, które w tym przypadku wydają się kluczowe, to: po pierwsze – powiązania w handlu zagranicznym Polski, Rosji i Ukrainy, po drugie – powiązania systemów finansowych, po trzecie – import gazu.
Ukraina to rynek zbytu dla nieco mniej niż 3 proc. polskiego eksportu, podczas gdy do Rosji trafia około 5,5 proc. Nie jest to dużo i nie należy się obawiać załamania aktywności w kraju na podstawie dotychczasowych informacji zza wschodniej granicy. Niemniej krótkowzroczne byłoby stwierdzenie, że Polska jest zupełnie odporna na szoki ze Wschodu. Gdyby na przykład popyt na polskie produkty spadł o 10 proc. zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji, wzrost gospodarczy w Polsce byłby niższy o prawie 0,4 pkt proc. Na szczęście zdecydowanie mniejsze powiązania występują w przypadku systemów finansowych, a to przede wszystkim ze względu na niewielką skalę działania polskich banków na Wschodzie oraz rosyjskich czy ukraińskich banków w Polsce. Podobnie skala polskich inwestycji bezpośrednich na Wschodzie jest dość ograniczona, szczególnie w porównaniu z innymi rynkami. Innymi słowy, pod tym względem Polska wydaje się relatywnie bezpieczna. Zresztą ograniczona reakcja złotego i polskich obligacji pokazuje, że inwestorzy rzeczywiście nie dostrzegają szczególnych powodów do niepokoju.
Reklama
Gdzie zatem w sensie ekonomicznym znajdują się najpoważniejsze zagrożenia dla polskiej gospodarki? Pesymistyczne scenariusze gospodarcze mogłyby się zrealizować w przypadku znacznego ograniczenia dostaw gazu do Europy. Polska i UE wciąż jeszcze bardzo silnie zależą od dostaw gazu z Rosji i w przypadku zakręcenia kurka dla całej Europy niełatwo byłoby ten ubytek skompensować z innych źródeł. Utrzymywanie się takiej sytuacji przez dłuższy czas mogłoby zmusić Polskę do ograniczenia działalności w niektórych sektorach przemysłowych, co bezpośrednio mogłoby się negatywnie przełożyć na wzrost gospodarczy. Fakt, że UE jest głównym rynkiem zbytu dla rosyjskiego gazu, jest w pewien sposób uspokajający, bo można zakładać, że wszystkim stronom powinno zależeć na tym, by gaz krążył. Widmo ograniczenia dostaw gazu niemniej pozostaje poważnym zagrożeniem.
Podsumowując, jeśli dzisiaj mielibyśmy powiedzieć o tym, jaki wpływ mogą wywrzeć wydarzenia na Ukrainie na polską gospodarkę, to można uznać, że bezpośrednie implikacje dla wzrostu gospodarczego w naszym kraju nie są na razie poważne. Niemniej ze względu na to, że czynniki ryzyka są rozłożone bardzo nierównomiernie, każde zaburzenie w dostawach surowców powinno być traktowane jako sygnał ostrzegawczy.
ikona lupy />
Piotr Kalisz główny ekonomista Banku Handlowego / Dziennik Gazeta Prawna