Nie znaczy to jednak, że brytyjska marynarka zmierza rozmiarowo w stronę belgijskiej, przed czym w efekcie cięć budżetowych kilka lat temu ostrzegał ówczesny pierwszy lord Admiralicji Jonathon Band. Oto bowiem za 99 dni królowa Elżbieta II ochrzci – zresztą swoim własnym imieniem – najnowszy nabytek Royal Navy.

Lotniskowiec HMS Queen Elizabeth stanie się największym i najbardziej zaawansowanym technicznie okrętem, jakim kiedykolwiek dysponowała brytyjska marynarka – będzie miał 280 metrów długości, 65 tysięcy ton wyporności, a na jego pokładzie zmieści się 40 myśliwców wielozadaniowych F35B.

Wprawdzie jeszcze wiele wody w Tamizie upłynie, nim wejdzie on do służby – to stanie się dopiero na początku 2017 r., zaś pełną gotowość bojową osiągnie w 2020 r. – ale i tak postęp jest znaczący. Obecnie Royal Navy ma tylko jeden lotniskowiec, HMS Illustrious, który zresztą w tym roku, po 32 latach służby, zostanie z niej wycofany.

Na dodatek równolegle budowana jest kolejna nowa jednostka – HMS Prince of Wales, która powinna być oddana do użytku kilkanaście miesięcy później.

Reklama

Znacząca poprawa zdolności bojowej Royal Navy oczywiście nie jest tania, szczególnie w sytuacji, gdy Wielka Brytania wciąż zmaga się z potężnym deficytem budżetowym. Koszt wybudowania obu lotniskowców, który początkowo ustalono na 3,65 mld funtów, wzrósł prawie dwukrotnie i ostatecznie wyniesie 6,2 mld funtów (czyli więcej niż wynosi cały roczny budżet obronny Polski).

Nikt jednak nie kwestionuje sensowności tego wydatku po tym, jak się okazało, że największym potencjalnym zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii wcale nie jest konflikt z Islandią o łowiska na Morzu Północnym.

Trudno się spodziewać, że Londyn, nawet mając już oba lotniskowce w gotowości bojowej, wysłałby je na Krym, aby bronić Ukrainy przed rosyjską inwazją, ale też gdyby wszyscy członkowie NATO przeznaczali na obronność przynajmniej zalecane 2 proc. PKB, może Władimir Putin zastanowiłby się nad wejściem na Krym raz jeszcze.

Na pewno raz jeszcze zastanowią się nad pomysłem zbrojnego przejęcia Falklandów-Malwinów Argentyńczycy. Rząd w Buenos Aires jako jeden z nielicznych poparł krymskie referendum, robiąc niedwuznaczne analogie pomiędzy Krymem wracającym do swoich prawowitych właścicieli i Malwinami, które na to czekają.

W końcu odbicie Falklandów podczas wojny w 1982 r. udało się dzięki szybkiemu wysłaniu tam lotniskowców.

>>>Czytaj też: Wielka Brytania wprowadzi do obiegu najbezpieczniejszą monetę na świecie