Rząd w Kijowie nawołuje prorosyjskich demonstrantów do zwolnienia budynków i oddania broni, bez odpowiedzialności karnej. Znajdujący się w Doniecku wicepremier Witalij Jarema ma nadzieję że separatyści opuszczą budynki, jednak jak zaznaczał, sądząc po ich nastrojach jest to raczej mało prawdopodobne. Separatyści są uzbrojeni. Według danych Jaremy mają przy sobie 5 karabinów Kałasznikowa i 93 pistolety Makarow, a broń ukradli z zajmowanej wcześniej siedziby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.

Taką samą siedzibę, tyle że w Ługańsku wciąż okupują tamtejsi separatyści. Tam też sytuacja jest bardzo napięta, bo okupujący oświadczyli, że w przypadku rozwiązań siłowych, będą strzelać.

Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow obiecał, że jeśli separatyści zwolnią budynki i oddadzą broń, nie będą pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Jak mówił w parlamencie, nie chce dopuścić do przelewania krwi Ukraińców.

Wczoraj rano ukraińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dało separatystom 48 godzin na opuszczenie okupowanych budynków.

Reklama

Rosja: Zachód wspiera neonazizm i ksenofobię

Stany Zjednoczone i Unia Europejska zachowują się nieuczciwie w związku z kryzysem na Ukrainie - tak ocenia ostatnie działania Waszyngtonu i Brukseli pełnomocnik rosyjskiego MSZ do spraw praw człowieka. Konstantin Dołogow zarzucił Zachodowi popieranie: ekstremizmu, neonazizmu i ksenofobii.

Rosyjski dyplomata jest oburzony brakiem zdecydowanej reakcji zachodnich polityków na pobicie przez ukraińskich nacjonalistów prorosyjskiego kandydata na prezydenta Olega Cariewa. Wytyka władzom w Kijowie oraz politykom Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, że chcą zbrojnie stłumić protesty pokojowo nastawionych mieszkańców Doniecka.

Wcześniej rosyjskie MSZ opublikowało oświadczenie, w którym ostro skrytykowało Sojusz Północnoatlantycki za stosowanie wobec Rosji „retoryki okresu zimnej wojny”. Dyplomaci podkreślili w dokumencie, że krajom NATO obojętny jest los Ukraińców, a wszelkie działania podejmują kierując się wyłącznie swoimi interesami.

Rosja zmieni budżet. Ze względu na Krym

W wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Die Welt" pierwszy wicepremier Rosji Igor Szuwałow mówił, że gdy populacja kraju powiększa się nagle o 2 miliony mieszkańców, nie poradzi sobie z tym wyłącznie przesuwając środki budżetowe. Dlatego potrzebna będzie nowelizacja ustawy budżetowej i poważne inwestycje w nowe drogi i porty.

W rosyjskim budżecie dług publiczny nie może wynosić więcej niż 1 proc. PKB, a wydatki budżetowe uzależnione są od prognoz cen ropy naftowej. Jednak - jak powiedział Szuwałow - prawdopodobnie da się to zmienić "dla dwóch milionów nowych rosyjskich obywateli na Krymie".

Putin nie planował aneksji Krymu

Rosja nie planowała aneksji Krymu. Oświadczył w trakcie spotkania ze swoimi zwolennikami prezydent Władimir Putina. Gospodarz Kremla tłumaczył, że decyzję o przyłączeniu półwyspu do Rosji podjął, gdy zapoznał się z informacją na temat nastrojów panujących wśród mieszkańców separatystycznego regionu.

Według słów Putina ani on, ani jego współpracownicy nie byli gotowi na taki rozwój sytuacji. Dziś rosyjski prezydent nie żałuje swojej decyzji. Liczy też, że w najbliższych latach Krym z regionu dotowanego przekształci się w stabilną strefę rozwoju gospodarczego.

Wcześniej Władimir Putin uzasadniając decyzję o aneksji półwyspu powoływał się na „sprawiedliwość historyczną” i udowadniał wielowiekowe związku Krymu z Rosją.
Według prowadzonych w ostatnich tygodniach sondaży aneksję półwyspu poparło od 76 do 80 procent Rosjan.

>>> Czytaj też: Rozpad ZSRR niezgodny z prawem? Deputowani Dumy Państwowej chcą ukarać Gorbaczowa