Choć to trochę co innego, są też strony prezentujące dane dotyczące firm, na których można wpisywać komentarze. Podobnie jak na branżowych forach, blogach itd.

Co wtedy – a zdarzają się takie przypadki – gdy złośliwy pacjent, sąsiad, pracownik albo stalker chce przyprawić komuś paskudną gębę? Można zażądać usunięcia wpisu, co jest dość proste, lub pociągnąć autora (jeśli jego ustalenie jest w ogóle możliwe) do odpowiedzialności z powodu naruszenia dóbr osobistych lub przepisów karnych – ale to nie jest ani łatwe, ani szybkie. Pomoc GIODO nie gwarantuje sukcesu.

Z drugiej strony idea nie jest zła, pacjenci czy klienci powinni mieć prawo dzielenia się opiniami o jakości pracy fachowców. Sęk w tym, że jednych nawet względna anonimowość ośmiela do wyrażania cennych uwag, a innych do hejtowania. Co z tym zrobić? Można przyjąć, że we wspomnianych serwisach powinni być wymieniani (i oceniani) tylko ci, którzy sobie tego życzą. Ale wtedy niektórzy unikną publicznego roztrząsania ciężkich zawodowych grzechów – chyba że zadziała poczta pantoflowa. Dobrego rozwiązania więc nie ma. Sąd zdaje się jednak sugerować ważną rzecz: prowadzenie takich portali to może działalność dla organizacji społecznych, które będą to robić uważnie i odpowiedzialnie. I nie dla zysku.
Reklama
ikona lupy />
Krzysztof Jedlak, kierownik działu podatki, fot. Wojciech Górski / DGP / Wojtek Gorski