Prorosyjscy separatyści zajęli budynek Obwodowej Administracji Państwowej w Ługańsku na wschodzie Ukrainy. Wybili szyby i wdarli się do środka. W miejscu ukraińskiej flagi na budynku zawisła rosyjska. Z okien powiewają flagi z napisem "Ługańska Republika Ludowa".

Przedwczoraj prorosyjscy separatyści, którzy od początku kwietnia okupują budynek Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Ługańsku, samozwańczo ogłosili akt suwerenności. Deklaracja w tej sprawie została odczytana podczas wiecu z udziałem kilkuset osób. Zapowiedziano referendum, którego uczestnicy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy popierają powstanie Ługańskiej Republiki Ludowej.

>>> Putin tworzy neostalinizm? Prorosyjscy separatyści porwali manifestantów. W Doniecku siedem osób biorących udział we wczorajszej, pokojowej manifestacji na rzecz Ukrainy zostało schwytanych przez prorosyjskich separatystów i bojówkarzy.

Rebelianci ogłosili secesje w Charkowie i Doniecku

Reklama

To kolejna tego typu samozwańcza deklaracja na wschodzie Ukrainy. Trzy tygodnie temu separatyści ogłosili powstanie "Charkowskiej Republiki Ludowej" oraz "Niepodległej Republiki Donieckiej w składzie Rosji". Wszystkie deklaracje secesji ogłaszane są w dużych miastach - siedzibach obwodów. W obwodach tych dominują obywatele rosyjskojęzyczni.
Podobny mechanizm zastosowano na Krymie.

Tymczasem przewodniczący obwodu donieckiego Siergiej Taruta poinformował, że referendum na temat decentralizacji władzy na Ukrainie powinno się odbyć 15 maja i musi być przeprowadzone zgodnie z prawem. Taruta podkreślił, że zapowiadane przez prorosyjskich separatystów referendum w sprawie powołania Donieckiej Republiki Ludowej planowane na 11 maja będzie nielegalne. Podkreślił, że referendum nie może się odbyć na warunkach prorosyjskich separatystów, którzy brutalnymi metodami dążą do oderwania Donbasu od Ukrainy. Doradca Taruty Walerij Żułdak w wypowiedzi dla Polskiego Radia wyjaśniał, że problem decentralizacji jest żywy na Ukrainie od dawna i sprawę tę trzeba rozstrzygnąć, ponieważ społeczeństwo do tego dojrzało.

W połowie marca Rada Najwyższa Republiki Autonomicznej Krymu ogłosiła niepodległość Republiki Krymu. Dzień później samozwańcza republika porozumiała się z Moskwą o wejściu w skład Federacji Rosyjskiej. Umowa weszła w życie cztery dni po ogłoszeniu "niepodległości" przez Krym. Ukraina nie uznaje secesji Krymu, podobnie jak między innymi Unia Europejska i Stany Zjednoczone.

Roszzerza się zasięg rebelii we wschodnich obwodach Ukrainy. Prorosyjscy separatyści zajęli dziś radę obwodu w Ługańsku oraz radę miejską w Konstantinowce. To kolejne po Doniecku i Słowiańsku urzędy administracji zajęte przez separatystów.

Szturm trzech tysięcy manifestantów. Jak wielkie są wpływy Rosji?

W zajmowaniu gmachu rady obwodowej w Ługańsku udział wzięło około trzech tysięcy manifestantów. Miejscowa milicja początkowo broniła budynku, następnie zrezygnowała. Nie oddała jednak broni, jak tego żądali separatyści.

>>> Nikt nie pomoże Szwecji przy ataku Rosji. Ani NATO, ani USA. To zimny prysznic dla szwedzkich polityków

Zwartym szykiem milicjanci udali się do jednostki wojskowej, gdzie mają zdeponować broń. Na gmachu wywieszono dwie flagi - samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowwej oraz Federacji Rosyjskiej. Podobne wydarzenia miały miejsce w miasteczku Konstantinowka. Tam zajęto budynek rady miejskiej i prokuraturę. Milicja również nie stawiała oporu bojówkarzom.

W wyniku dzisiejszych wydarzeń nie doszło do bijatyk, strzelaniny ani do przelewu krwi. Jednocześnie jednak kolejne gmachy administracji państwowej przeszły pod kontrolę prorosyjskich separatystów, którzy coraz częściej mówią, iż powoływane samozwańczo republiki ludowe mogą się zjednoczyć, by stworzyć niezależne od Ukrainy państwo.

Prokuratura ściga milicję za brak ochrony demonstrantów

Doniecka prokuratura zajęła się pasywnym zachowaniem milicji w czasie wczorajszego napadu separatystów na pokojową demonstrację. Władze w Kijowie otwarcie mówią, że milicja z obwodów donieckiego i ługańskiego sprzyja separatystom.

Prokuratura podkreśla, że funkcjonariusze mieli zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom pokojowej manifestacji, ale tego nie zrobili. Rannych zostało co najmniej 14 osób. Manifestanci byli bici pałkami i zaostrzonymi rurami, rzucano w nich petardy i ładunki wybuchowe.

Zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Wiktoria Sumar podkreśla, że milicja z obwodów donieckiego i ługańskiego sabotuje rozkazy Kijowa. Bójka w czasie manifestacji to nie jedyny taki przypadek. Podobnie było, gdy separatyści zajmowali donieckie centrum telewizyjne. Funkcjonariusze po prostu otworzyli terrorystom drzwi i nie stawiali oporu. W efekcie 7 ukraińskich kanałów wyłączono i włączono 4 rosyjskie.

Wiktoria Sumar dodała, że rozkazów nie wykonuje nie tylko kierownictwo milicji, ale też zwykli funkcjonariusze. Jej zdaniem, zajętych budynków użyteczności nie można nawet odbić ponieważ później nie będą oni gotowi ich bronić. Stąd konieczność zmian kadrowych na Wschodzie w MSW, i w Służbie Bezpieczeństwa.

>>> Amerykanie ostrzegają, że odpowiedzią hakerów z Rosji na zachodnie sankcje mogą być ataki na sieci komputerowe amerykańskich banków i innych firm. Cyberwojna wisi w powietrzu? Rosyjscy hakerzy mogą się zemścić za międzynarodowe sankcje