Raj Chetty (więcej o tym młodym naukowcu) i Nathaniel Hendren z Harvard University oraz Patrick Kline i Emmanuel Saez z University of California w opublikowanej w styczniu 2014 r. pracy „Where Is The Land of Opportunity? The Geography of Intergenerational Mobility In The United States” (Gdzie jest kraina możliwości? Geografia mobilności międzypokoleniowej w Stanach Zjednoczonych) opracowali anonimowe dane o dochodach 40 mln Amerykanów. Mierzono dochody z lat 2011–2012 wszystkich obywateli urodzonych w latach 1980–1982. Wzięto także pod uwagę pensję ich rodziców w latach 1996–2000.

Autorzy badali m.in. to, jaki odsetek trzydziestoparolatków pochodzących z 20 proc. najmniej zarabiających gospodarstw domowych w USA należy obecnie do 20 proc. najlepiej zarabiających. W praktyce oznacza to prawie dwudziestokrotny wzrost dochodów i porównanie z drogą od pucybuta do milionera nie będzie przesadą.

>>> Naukowcy udowodnili, że bieda obniża inteligencję

Średni roczny dochód 20 proc. najbiedniejszych gospodarstw domowych w USA wynosił 11,2 tys. dol. (dane z 2011 r.), podczas gdy dla 20 proc. najbogatszych było to 178 tys. dol. (w przeliczeniu na złote oznaczałoby to podwyżkę miesięcznej płacy z 2,8 tys. zł na 44,5 tys. zł). Wystarczy więc kilka lat obecności wśród 1/5 najlepiej zarabiających Amerykanów, by stać się dolarowym milionerem.

Reklama

Najlepiej w rodzinie

Badano również, które czynniki są skorelowane z wysokimi szansami dzieci na awans materialny. Okazało się, że najściślejszy związek występował z odsetkiem pełnych rodzin. Co najciekawsze, czynnik ten ma znaczenie nie tylko na poziomie indywidualnym (tzn. dziecko wychowywane przez jednego z rodziców ma większe szanse na awans społeczny, jeżeli mieszka w okolicy, w której jest wiele pełnych rodzin). To, czy w rodzinie jest i mama i tata, miało dla szans dzieci większe znacznie niż m.in. jakość lokalnych szkół.

>>> Czytaj cały tekst na www.obserwatorfinansowy.pl