David Cameron rozpoczął właśnie ostatni rok na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii. Albo ostatni rok swojej pierwszej kadencji jako szefa rządu. Bo w związku z coraz lepszą kondycją brytyjskiej gospodarki scenariusz, w którym jego Partia Konserwatywna po 7 maja 2015 r. pozostanie u władzy, staje się coraz bardziej realny.
W sondażu, który we wtorek opublikował sprzyjający pozostającym w opozycji laburzystom tabloid „Daily Mirror”, konserwatyści mają do nich tylko jeden punkt procentowy straty (33 do 34 proc.). Także w kilku innych przeprowadzonych w maju badaniach przewaga opozycji nie przekracza 3 pkt proc. Biorąc pod uwagę, że rok temu wynosiła jeszcze 10–11 pkt, widać, że trend poprawy pozycji konserwatystów jest wyraźny. I według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie się utrzymywał.
Chociaż prawie połowa ankietowanych uważa, że Cameron jest złym premierem, w kwestiach gospodarczych cieszy się on największym zaufaniem ze wszystkich przywódców partii politycznych. 54 proc. Brytyjczyków uważa, że gospodarka ich kraju ma się coraz lepiej.
To potwierdzają statystyki – w opublikowanej w poniedziałek prognozie Komisja Europejska podniosła przewidywany tegoroczny wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii z 2,5 do 2,7 proc., a przyszłoroczny do 2,5 proc., co oznacza, że spośród starych krajów Unii ustępuje ona pod tym względem tylko Szwecji. Ale według wtorkowej prognozy OECD brytyjski wzrost wyniesie w tym roku 3,2 proc. Dzięki temu brytyjski PKB wróci w tym roku do poziomu sprzed kryzysu. Spada też – i to szybciej, niż zakładano – bezrobocie. Niższe jest tylko w Austrii i Niemczech oraz dwóch najmniejszych państwach UE – w Luksemburgu i na Malcie.
Reklama
„Na gruzach pozostawionych przez wielką recesję budujemy wielkie brytyjskie odrodzenie. Deficyt spadł o ponad jedną trzecią, nasza gospodarka jest jedną z najszybciej rosnących w rozwiniętym świecie, zaś dodatkowe półtora miliona osób ma pracę” – napisał Cameron w e-mailu wysłanym do sympatyków Partii Konserwatywnej.
Aż tak dobra kondycja brytyjskiej gospodarki jest sporym zaskoczeniem dla ekonomistów, bo od czterech lat minister finansów George Osborne wprowadza w życie ostre cięcia budżetowe. Koalicja konserwatystów i Liberalnych Demokratów odziedziczyła po Partii Pracy deficyt budżetowy sięgający 10 proc. PKB. Wprawdzie zapowiedzi Osborne’a, że w ciągu pięciu lat sprowadzi go poniżej 1 proc., okazały się nadmiernie optymistyczne – obecna wersja zakłada, że stanie się to ok. roku 2018 – ale to obecnie wydaje się sprawą drugorzędną. Ważniejsze jest to, że oszczędności budżetowe, które określano jako największe od czasów II wojny światowej, ani nie spowodowały spadku PKB, ani nie doprowadziły do drastycznego wzrostu bezrobocia, co stało się udziałem wszystkich innych mocno zadłużonych państw Unii Europejskiej. To efekt tego, że brytyjska gospodarka jest oparta na szerszych podstawach i jest znacznie bardziej innowacyjna niż te z południa kontynentu. Mimo że w ramach zmniejszania wydatków budżetowych ograniczono zatrudnienie w sektorze publicznym, bezrobocie zwiększyło się tylko minimalnie, a teraz znacznie szybciej niż w innych krajach spada.
Nie znaczy to jednak, że brytyjski premier może w ciągu najbliższego roku spocząć na laurach. – Jedynym planem Partii Pracy jest więcej wydawania, więcej pożyczania, więcej długów, czyli więcej tego wszystkiego, co wpędziło nas w kłopoty – ostrzegł. Nawet jeśli lider opozycji Ed Miliband nie jest wielkim zagrożeniem – tylko co piąty ankietowany uważa, że byłby on dobrym premierem – to Cameron musi się jeszcze zmierzyć z przynajmniej dwiema trudnymi sprawami. Pierwsza to wrześniowe referendum niepodległościowe w Szkocji. Zwycięstwo szkockich nacjonalistów – czego w świetle sondaży nie można wykluczyć – mocno osłabiłoby pozycję lidera konserwatystów, którzy prowadzą kampanię na rzecz zachowania państwa w obecnym kształcie.
Drugie to nasilanie się antyimigracyjnych i antyunijnych nastrojów w społeczeństwie, czego przejawem jest wzrost poparcia dla Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), wzywającej do wystąpienia kraju z Unii Europejskiej. Ze względu na większościowy system wyborczy UKIP nie ma wprawdzie żadnych szans w wyborach do Izby Gmin, ale jako że głosy będzie odbierała rządzącym konserwatystom, a nie opozycji, może uniemożliwić zwycięstwo Cameronowi.
Paradoksalnie z punktu widzenia Unii Europejskiej reelekcja Camerona to czynnik ryzyka. Zgodnie ze złożoną przez niego obietnicą, jeśli konserwatyści utrzymają się u władzy, najpóźniej w 2017 r. odbędzie się referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, a duża część mieszkańców Wysp jest wobec Unii mocno sceptyczna.
>>> Turystyka zasiłkowa Polaków na Wyspach to mit. Zaledwie 1,6 tys. Polaków, którzy wrócili z zarobkowej emigracji do kraju, pobierało w ubiegłym roku zasiłki dla bezrobotnych przysyłane z zagranicy. Zobacz dane resortu pracy obalające brytyjskie tezy, że Polacy robią tak masowo.