Żyjemy w najlepszym ze światów – stwierdził w lutym prezes NBP Marek Belka, komentując decyzję RPP o pozostawieniu po raz kolejny stóp procentowych bez zmian. Chodziło mu oczywiście o sytuację, w której wzrost gospodarczy przyspiesza, a inflacja konsekwentnie utrzymuje się na niskim poziomie, co nie zmusza banku centralnego do żadnych nerwowych działań interwencyjnych.

Dane statystyczne, które opublikowano w ostatnich tygodniach, faktycznie wskazują na taki rozwój wydarzeń – widać wyraźnie, że polska gospodarka fazę spowolnienia ma już za sobą i od początku tego roku rozwija się w tempie zbliżonym do potencjalnego. Jednocześnie jest to wzrost niezwykle zrównoważony – zarówno inflacja, którą można traktować jako miarę zrównoważenia wewnętrznego gospodarki, jak i saldo obrotów bieżących, będące miarą zrównoważenia w relacjach zewnętrznych, znalazły się blisko zera. Można się wręcz zastanawiać, czy te poziomy nie są niepokojąco niskie i nie wróżą źle trwałości dopiero co zarysowanego ożywienia. Zarówno anemiczne tempo wzrostu cen detalicznych, jak i poprawa salda handlu zagranicznego, będąca w dużym stopniu pochodną słabości importu, nie świadczą przecież zbyt dobrze o kondycji popytu krajowego. Tymczasem na jednym silniku, jakim jest eksport netto, nie da się daleko zalecieć, co również celnie wypunktował Marek Belka już wiele miesięcy temu.

Indeksy niespodzianek: w polskiej gospodarce nie wszystko układa się zgodnie z planem. Czytaj więcej tutaj.

Na razie silnik eksportowy pracuje całkiem dobrze. Po przejściowym spowolnieniu w lutym, w marcu wzrost eksportu znów był dwucyfrowy. Popyt na polskie towary utrzymuje się na bardzo przyzwoitym poziomie, a spadek obrotów handlu zagranicznego na rynkach wschodnich (w I kwartale o 7 proc. w skali roku do Rosji, o 20 proc. na Ukrainę) jest z powodzeniem kompensowany wzrostem eksportu do krajów Europy Zachodniej, w czym pomaga poprawa koniunktury w strefie euro, głównie w Niemczech (choć nie tylko, o czym świadczy np. blisko 30-proc. wzrost eksportu do Hiszpanii). Pamiętajmy jednak, że dostępne dane na razie ledwie tylko zahaczają o okres konfliktu na Ukrainie i z pewnością minie jeszcze trochę czasu, zanim ujawni się w nich w pełni wpływ zaostrzenia kryzysu. Zresztą prawdziwym zagrożeniem dla naszej gospodarki nie jest to, o ile spadnie polski eksport na Wschód, ale to w jakim stopniu dalsze zaostrzanie sankcji wobec Rosji może osłabić gospodarkę niemiecką i innych krajów strefy euro (bo to one są naszymi głównymi rynkami zbytu). To jest, w mojej ocenie, obecnie głównym źródłem niepewności.
Reklama
Pocieszające jest, że od pewnego czasu nie lecimy już tylko na jednym silniku. Nie znamy jeszcze dokładnie struktury wzrostu PKB w I kwartale, ale wiele wskazuje na to, że po raz kolejny mieliśmy do czynienia z przyspieszeniem konsumpcji prywatnej i inwestycji. Świadczą o tym m.in. dane o sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej, dane z rynku pracy, informacje o wpływach podatkowych budżetu czy dane z sektora bankowego, wskazujące na wyraźny wzrost zainteresowania kredytem ze strony gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. To umocnienie popytu krajowego będzie kontynuowane – choć zapewne nie w skali, którą można będzie nazwać boomem, to jednak siła popytu wewnętrznego w tym roku może się okazać pozytywną niespodzianką, w znacznym stopniu kompensując możliwy mniej pomyślny scenariusz ze strony popytu zagranicznego.
W I kwartale wyszliśmy na czoło peletonu w Europie pod względem tempa wzrostu gospodarczego i jest spora szansa, że mimo zamieszania na Wschodzie cały ten rok będzie stosunkowo udany. Presji inflacyjnej faktycznie nie widać na horyzoncie, a z drugiej strony nie wydają mi się uzasadnione obawy o deflację w Polsce i głosy mówiące, że być może konieczna będzie kolejna obniżka stóp procentowych. Popyt krajowy się rozkręca, płace rosną, a otoczenie zewnętrzne z czasem też może się stać mniej bezinflacyjne (m.in. za sprawą działań EBC). Polski bank centralny ma przed sobą jeszcze kilka kwartałów spokoju w najlepszym ze światów, ale w przyszłym roku (mam nadzieję) znajdzie powody do tego, aby zacząć się zastanawiać nad wyprzedzającymi podwyżkami stóp.