Typowy bank w strefie euro to bank uniwersalny – tłumaczył prof. Marco Pagano członek zespołu naukowego przy Europejskiej Radzie ds. Ryzyka Systemowego podczas 132 seminarium mBank-CASE. Pagano wyliczał, że aż 30 proc. w bilansie typowego banku zajmują rozliczenia z innymi instytucjami finansowymi w strefie euro, 9 proc. pożyczki dla rządów, 13 proc. głównie derywaty, także 13 proc. rozliczenia poza strefą euro, na kredyt dla firm i gospodarstw domowych zostaje zatem tylko 31 proc. (18 proc. dla gospodarstw i 15 proc. dla firm).

Banki uniwersalne najczęściej dostają subsydia rządowe, a także poparcie polityczne (budowa narodowych czempionów). Nadzorcom trudniej je także kontrolować. W Stanach Zjednoczonych podział na banki inwestycyjne i kredytowe sprzyja o wiele większej przejrzystości.

Największym problemem są oczywiście rozmiary europejskich banków w porównaniu do PKB ich krajów. Z przykładów Hiszpanii czy Irlandii, które przytaczał prof. Pagano wynika, że gdy aktywa banków przekroczą 100 proc. PKB ich dalszy przyrost nie przyczynia się już do wzrostu gospodarczego. Dlaczego?

Na nadmierną skalę rosną wtedy choćby kredyty hipoteczne, a budownictwo charakteryzuje się mniejszą produktywnością niż inne gałęzie gospodarki. Banki w dodatku wysysają z rynku pracy najbardziej aktywne osoby, które mogłyby wykorzystać swój talent w bardziej wzrostowych sektorach gospodarki. Ponadto czym wyższy wskaźnik aktywów do PKB tym większe banki podejmują ryzyko. W każdej gospodarce liczba zyskownych i mało ryzykownych projektów jest bowiem skończona, a gdy kapitału jest dużo zaczyna się rozpatrywać również pomysły z mniejszym potencjalnym zyskiem albo nadmiernym ryzykiem.

Reklama

Co można zrobić z owym „przebankowieniem” Unii Europejskiej? Prof. Marco Pagano wraz z innymi ekspertami podpowiedzieli Europejskiej Radzie ds. Ryzyka Systemowego sześć rozwiązań. Czytaj cały artykuł na obserwatorfinansowy.pl