Napisać jeśli nie książkę, to choćby kilka odcinków bloga. Z tej ludzkiej próżności powstają rzeczy wielkie, ba, monumentalne, zmieniające losy całych narodów. Czasem nic nie powstaje, ale przynajmniej jest śmiesznie. Tak było z pendolino, który miał stać się wizytówką tego rządu. Pociągiem, który z zapierającą dech w piersi prędkością 250 km/h przeniesie Polaków do przyszłości.

Niektórym się udają takie rzeczy. Na przykład asyryjski król Sanherib (początek VIII w. p.n.e.) został zapamiętany nie tyle jako mężny władca, który gromił Babilończyków, ale przede wszystkim budowniczy. Za jego czasów wyrosła Niniwa, on wymyślił nowoczesne akwedukty, które zaopatrywały stolicę kraju w wodę, kazał założyć w mieście ogrody. – No, to jesteśmy już cywilizacyjnie w następnym wieku – cieszył się pewnie ten władca, rozglądając się dookoła. Nasz minister transportu pewnie też się cieszył, kiedy podpisywał z Włochami umowę na te składy. Ale Asyria była potężnym państwem, a my jesteśmy krajem Barei i „Misia”. Choć lepiej mieć ich za patrona i wizytówkę państwa niż budowane w ślimaczym tempie metro czy pociąg, który zamiast jechać, stoi i w ogóle nie pasuje do torów. Ale żeby nie było, że jestem pesymistką. W lokalnej skali wychodzą nam pewne rzeczy. „W lipcu 1962 roku oddano do użytku znaną w Polsce i dziś będącą wizytówką Augustowskiej Spółdzielni Spożywców – Magiczną Restaurację »Albatros«” – czytam na stronie podlaskich spółdzielców. Uff. Hurra. Niech nam żyją.