To, że sąd rosyjski aresztował na dwa miesiące estońskiego oficera, to nie jest przypadek - twierdzi analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Jewgen Worobiow. To może być potwierdzenie, że Kreml próbuje przestraszyć kierownictwo Estonii i innych państw bałtyckich po wizycie Obamy w Tallinie - mówi analityk.

Zdaniem Jewgena Worobiowa zatrzymanie estońskiego funkcjonariusza to niebezpieczny sygnał. Organizacje, takie jak Unia Europejska i NATO, nie zareagowały na ten incydent.

Jak mówi analityk, Rosja może wykorzystać w ten sposób zdobytych zakładników np. przy rozmowach z państwami unijnymi.

Oficer pełnił obowiązki służbowe przy granicy estońsko-rosyjskiej. Tam też doszło do jego zatrzymania. Rosyjska FSB twierdzi, że do zatrzymania doszło na terenie Rosji.

Reklama

Reakcja Rosji na wizytę Obamy w Tallinie

Państwa bałtyckie mogą to odebrać jako ingerencję w ich politykę po wizycie prezydenta Baracka Obamy w Tallinie.

Takie sytuacje mogą mieć miejsce, ale nie mają wpływu na całość relacji między państwami - mówi ekspert z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia Robert Śmigielski. Na razie nie wiadomo czy funkcjonariusz został zatrzymany na terytorium Estonii czy Rosji - mówi ekspert. Jeśli okazałoby się, że oficer został uprowadzony z terytorium estońskiego, byłoby to niewątpliwie naruszenie przez Rosjan prawa - dodaje.

Większa rosyjska interwencja w krajach bałtyckich byłaby niemożliwa. W przeciwieństwie do państw bałtyckich, Ukrainę jest łatwiej zdestabilizować, bo nie jest ani w Unii Europejskiej, ani w NATO - tłumaczy Robert Śmigielski.

Jak wyjaśnia, w przypadku Łotwy i Estonii oznaczałoby to pełną konfrontację z NATO. Rosja nie pójdzie na takie rozwiązanie - dodaje. Robert Śmigielski informuje że możemy się natomiast spodziewać, że mniejszości rosyjskie w krajach bałtyckich będą się domagały większego przestrzegania ich praw i Rosja je poprze.

>>> Czytaj też: Rosja grozi Europie. Odpowiedź na nowe zachodnie sankcje będzie dotkliwa