Według Artura Tomaszewskiego prezesa banku taka korzystna sytuacja dla przemysłu i konsumentów to zasługa między innymi rewolucji łupkowej w USA. "W związku z tym przewidujemy, że cena baryłki ustabilizuje się na poziomie 80 dolarów. W następnych latach będą możliwe lekkie wzrosty notowań, ale nie do poziomu 100 dolarów." - wyliczał szef DNB.

Dodatkowo sytuację na światowym rynku ropy mógłby zmienić eksport ropy z USA. Zdaniem Tomaszewskiego najpierw jednak powinien ruszyć eksport gazu. Rafał Antczak członek zarządu Deloitte zwraca uwagę, że ceny ropy spadają mimo niepokojów w wielu krajach słynących z wydobycia tego surowca." Libia i Irak pogrążone w chaosie wojny domowej nie eksportują ropy. Iran ma problemy z embargiem na swój surowiec. Mimo takich przypadków podaż ropy nadal jest duża i ceny nie rosną." - zauważa przedstawiciel Deloitte.

Rafał Antczak dodaje, że USA dzięki "łupkom" ponownie są największym producentem ropy. Cena najbardziej popularnego surowca typu Brent na światowych giełdach jeszcze w lipcu wynosiła 115 dolarów za baryłkę. Obecnie koszt zakupu spadł o 30 dolarów. Pod koniec listopada kartel OPEC czyli Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową ma przeanalizować obecne ceny. Jednak szef tej organizacji Abdullah al-Badri powiedział kilka dni temu, że produkcja ropy prawdopodobnie nie ulegnie wielkiej zmianie w przyszłym roku.

Reklama