Frekwencja w amerykańskich wyborach do Kongresu, którym nie towarzyszą wybory prezydenckie, zwykle jest niewysoka. W ostatnich latach wynosiła około 40 procent. W miniony wtorek do urn poszły jednak tylko 83 miliony Amerykanów, czyli około 36 procent uprawnionych.

To najniższa frekwencja od czasu II wojny światowej. - Nie jestem apatycznym wyborcą. Głosowałem w poprzednich latach. Jednak niedawno się przeprowadziłem i nie zdążyłem się zarejestrować. Nie bardzo tez znałem programy kandydatów. To bardzo smutne, że w demokracji liczy się udział w wyborach. Jeśli nie głosujesz nie masz władzy.

Wybory do Kongresu wyraźnie wygrali republikanie. Przywódcy tej partii interpretują to jako odrzucenie polityki Baracka Obamy. Jednak kiedy obecny prezydent wygrywał wybory dwa lata temu do urn poszło o 50 milionów Amerykanów więcej niż podczas wtorkowego głosowania.

>>> Czytaj też: Rosja w potrzasku. Nacierający rynek kontra imperialistyczny wódz

Reklama