Lista ekonomistów i analityków zgłaszających zastrzeżenia do ostatniej decyzji Rady oraz niespójnej komunikacji wydłuża się z każdym, kto zabiera w tej sprawie głos. W każdym razie nie łatwo odnaleźć w mediach komentarz ekonomisty, który twierdziłby, że decyzję RPP rozumie, popiera i żadnej innej się nie spodziewał.

Układ sił w RPP sprawia, że języczkiem u wagi jest głos prezesa NBP, Marka Belki. Być może jako były minister finansów jest on bardziej wyczulony na pewne niebezpieczeństwa, jakie mogłoby się wiązać z kolejną decyzją o obniżce stóp. Rynek (tj. rynek obligacji i kontraktów na stopy procentowe) od dłuższego czasu grał na kolejną obniżkę, po której być może nie byłoby już miejsca na kolejne. Chyba większość ekonomistów, z członkami RPP włącznie, zdaje sobie sprawę, że obniżenie stopy referencyjnej do 1,5 proc. poważnie ogranicza wpływ kolejnych obniżek na rzeczywistą koniunkturę gospodarczą. Inaczej mówiąc, RPP został ostatni as do rzucenia na stół. Jednak decyzja ta – jako oczekiwana przez rynki – mogłaby nie wywołać żadnej innej reakcji poza realizacją zysków z zajętych wcześniej pozycji. A nie wolno zapominać, że 40 proc. rynku zajmują teraz inwestorzy zagraniczni, który jeszcze w środę mieli do wyboru 2,5 proc. rentowności obligacji polskiego rządu, albo 2,35 proc. rządu amerykańskiego (papiery 10-letnie)… Wobec tendencji do umocnienia dolara, dla najbardziej spekulacyjnie nastawionych inwestorów zagranicznych, jedyną motywacją do trzymania polskich papierów skarbowych było oczekiwanie na kolejną decyzję o obniżce stóp, ponieważ tylko to oczekiwanie sprawia, że na obligacjach da się jeszcze zarobić. Po jej podjęciu, nie byłoby już na co czekać.

Jest to oczywiście tylko jedna z wielu prób znalezienia wytłumaczenia dla ostatniej decyzji Rady – próba zatrzymania spadku cen polskich obligacji skarbowych przez wydłużenie możliwości oddziaływania na rynki decyzją o obniżce. RPP stała się przez to mniej przewidywalna, ale na tym poziomie stóp procentowych, może sobie na to pozwolić, ponieważ to, czy kredyty konsumenckie oprocentowane będą na 11 czy na 12 proc., a hipoteczne na 3,8 albo 4,0 proc. nie zwiększa niepewności dla konsumentów czy przedsiębiorców. Po drugiej stronie zostali już tylko inwestorzy finansowi i to raczej ci, o spekulacyjnym zacięciu.

Po decyzji RPP i tak można było obserwować odwrót na rynku pieniężnym. WIBOR wrócił powyżej 2 pkt proc., rentowność obligacji skarbowych skoczyła do 2,75 proc., kontrakty FRA nie wyceniają już spadku WIBOR za pół roku do 1,5 proc., ale do 1,7 proc. (ale nadal wyceniają obniżkę stóp przez RPP). Trzeba czasu, by przekonać się, na ile reakcja rynku jest dyskontowaniem mniejszej przewidywalności działań RPP, a na ile szacowaniem, że do dalszych obniżek mogłoby rzeczywiście już nie dojść.

Jedną z nielicznych grup beneficjentów decyzji RPP są inwestorzy z Catalyst, którzy mogą świętować nie tyle wzrost WIBOR (o mniej niż 10 bps), ile sam fakt powstrzymania jego spadku. Na rynku obligacji korporacyjnych ponad 80 proc. papierów ma zmienny kupon. W tej grupie jest jednak też i nisza mniej zadowolonych – obligacje stałokuponowe przestały bić rekordy.

Reklama

Jeśli chodzi o inne wydarzenia rynkowe, to wyliczyć można debiut publicznej emisji obligacji PCC Rokita na Catalyst (co ciekawe, jest ona wyceniana wyraźnie niżej niż seria o pół roku starsza o tym samym oprocentowaniu), początek sezonu publikacji wyników (jak dotąd bez sensacji) i oczywiście dalsze popisy komunikacyjne szefa Uboat-Line. W tym tygodniu rozpoczęły się także dwie bezprospektowe publiczne emisje obligacji.

Być może część obserwatorów rynku zainteresuje też fakt, że po rocznej przerwie obecny jest też na nim Jan Kuźma. Wieloletni prezes DM BPS objął posadę prezesa DM Invista.