Projekty zainicjowane pod koniec listopada mają wspierać Afrykę jako kontynent. To nowe podejście ze strony Europy, do tej pory negocjowano z pojedynczymi krajami lub organizacjami krajów.

Unia będzie wspierać migrację, wyższą edukację, badania oraz budowę infrastruktury. To pomysł, by dotknąć największych bolączek Afryki, które dotykają jej w całości, jako obszaru. Oczywiście, poziom infrastruktury na przykład różni się między krajami, ale generalnie, jest to jedno z wąskich gardeł jej rozwoju, na co wskazują wszystkie możliwe analizy.Dobrym przykładem jest Etiopia, rosnący tygrys gospodarczy. Pokonanie 30-km drogi z fabryki pod miastem do Adis Abeby, stolicy kraju, trwa... dwie godziny. Samochody podróżują nieutwardzoną, dziurawą drogą, mijając na niej kozy, osły i krowy wędrujące wzdłuż trasy.

Europa ma w tym swój cel, nieco mniej oczywisty. Unia Europejska, podobnie jak Stany Zjednoczone, czują się nieco zagrożone działalnością Chin w Afryce i całym arsenałem działań, wycelowanych na podbicie serc Afrykanów i przekonanie ich do Państwa Środka.

>>> Czytaj też:Etiopia – nowa fabryka świata. Nawet Chiny przenoszą tu swoją produkcję

Reklama

Dowód na determinację Unii

- Te pierwsze projekty panafrykańskiego programu są dowodem na silną determinację Unii Europejskiej by wzmocnić i pogłębić nasze strategiczne partnerstwo z Afryką – powiedział Neven Mimica, komisarz ds. współpracy międzynarodowej i rozwoju.

Jak zostanie wydane zapowiedziany właśnie fundusz 107 mln euro? Unia chce dotknąć m.in. bardzo wrażliwego tematu imigrantów, a także wykorzystać diasporę, czyli mieszkających już w Europie Afrykańczyków do wspierania rozwoju w ich krajach pochodzenia.

Unia będzie też udzielała grantów naukowych, które mają pobudzić współpracę naukową i rozwój innowacji. Zatroszczy się też o szerokopasmowy Internet dla badaczy.

Przywódcy afrykańscy otrzymają też środki na budowanie sieci i usług transportowych. Mają one ogromne znaczenie nie tylko dla transportu towarów, ale też dla możliwości podróżowania za pracą, nauką. Unia Afrykańska dostanie także wsparcie na organizowanie misji obserwatorskich podczas wyborów. To jest kolejny palący problem tego kontynentu. Do 2017 roku w co najmniej sześciu państwach odbędą się wybory prezydenckie, gdzie dziś urzędujący na tym stanowisku nie mogą się już ubiegać o reelekcję, jednak usilnie zabiegają o zmianę konstytucji.

>>> Czytaj też: Śmierć władcy Omanu może rozpocząć nowy kryzys na Bliskim Wschodzie

Opozycja protestuje, że zmiany w przywództwie są kluczowe dla budowania silnych systemów demokratycznych. Ten efekt będzie jednak widoczny dopiero w bardzo odległej perspektywie. To sprawia, że darczyńcy, którzy by protestowali przeciwko fałszowaniu wyborów lub zmianom w konstytucji, które dałyby żądnym władzy prezydentom możliwość startowania w wyborach bez końca, mają nieco mniejszą motywację. Tym, którzy dają pieniądze, bliższe sercu jest krótkoterminowa stabilizacja. W niedalekiej przeszłości już kilku kandydatom ten krok się udał.

Pierwszy test odbędzie się w przyszłym roku w Burundi i Burkina Faso, gdzie prezydent Blaise Compaore jest u władzy od.. 27 lat. Następne będą Demokratyczna Republika Konga, Kongo oraz Benin.

Ta decyzja Unii Europejskiej idzie w ślad za wspólną Afryki i UE (JAEU), ogłoszonej na szczycie w Lizbonie w 2007 r. Unia i Afryka chcą zmienić swoje stosunki z coraz bardziej niewygodnej dla obu stron relacji dobroczyńcy i odbiorcy pomocy.

>>> Czytaj też: Azjatyckie państwo pod Warszawą, czyli co tak naprawdę dzieje się Wólce Kosowskiej

ikona lupy />
Afryka / ShutterStock