Związkowcy z Łabęd krytykują decyzję PGZ i zapowiadają po Nowym Roku manifestację w stolicy w tej sprawie. Prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Wojciech Dąbrowski studzi emocje związków zawodowych. Tłumaczy, że kontrakt z Koreańczykami przewiduje licencyjną produkcję podwozi. "To oznacza szansę dla Łabęd" - przekonuje prezes Dąbrowski. Jeśli tylko spółka odpowiednio przygotuje linię produkcyjną do koreańskich podwozi, może mieć dużo pracy, a w przyszłości także zamówień zagranicznych.

Polska Grupa Zbrojeniowa decyzję o podpisaniu umowy z Koreańczykami podjęła po konsultacjach z resortem obrony. Wcześniej Łabędy, które robiły własne podwozia do armatohaubicy "Krab", miały problemy z konstrukcją. Media donosiły o kolejnych usterkach i wadach.

Wiceszef MON Czesław Mroczek powiedział IAR, że decyzja o kupnie koreańskich podwozi to najlepsze rozwiązanie tak kryzysowej sytuacji. Minister przypomniał, że o problemach z produkcją gąsienic do "Kraba" poinformował główny wykonawca armatohaubicy, czyli Huta Stalowa Wola latem ubiegłego roku. Resort obrony stanął wtedy przed dylematem: dalej czekać na rozwiązanie problemów w Bumarze-Łabędy, czy kupić gotowe podwozie spoza Polski. Wybrano opcję zagranicznej umowy, żeby uratować produkt finalny, czyli samobieżną armatohaubicę, która jest wojsku bardzo potrzebna.

Wiceminister Czesław Mroczek uważa, że w kontrakcie na "Kraba" nadal jest miejsce dla Bumaru-Łabędy. Firma dostała już od spółki Huta Stalowa Wola zapytanie ofertowe. Władze Łabęd mają czas na odpowiedź do końca stycznia 2015 roku.
Wojsko chce kupić 120 samobieżnych armatohaubic w ramach większego programu o kryptonimie "Regina". Pierwsze 24 egzemplarze "Krabów" trafią do armii w 2017 roku. Wartość jednej sztuki to 32 miliony złotych.

Reklama