Wydobycie na polu Valemon miało się rozpocząć w Boże Narodzenie. Na przeszkodzie stanęła sztormowa pogoda. Dopiero dzisiaj pierwsze metry sześcienne gazu popłynęły podwodnymi rurociągami ku norweskiemu brzegowi.

>>> Czytaj też: Koniec energetycznej potęgi? Tania ropa i gaz pogrążają norweską gospodarkę

Pole Valemon - jedna z największych inwestycji państwowego koncernu Statoil - jest polem nietypowym. Będzie sterowane z centrali w Bergen leżącej o 160 km na wschód od platformy wydobywczej. Konstrukcję wyprodukowano dla Norwegów w Korei Południowej i przetransportowano specjalnym statkiem do przewozu dużych ciężarów. Podróż trwała 45 dni. Na tzw. bezzałogowej platformie są jednak przygotowane kabiny dla 20 pracowników, bo tak naprawdę ta pierwsza norweska zdalnie sterowana platforma podczas każdego kolejnego sześciotygodniowego cyklu produkcyjnego będzie gościła przez dwa tygodnie po 17 pracowników.

Reklama

Ich zadaniem będzie kontrola działania tysięcy urządzeń i mechanizmów. Mimo to specjaliści w Norwegii oceniają, że tamtejszy przemysł wydobywczy ropy i gazu wkracza w etap automatyzacji większości procesów. Przewiduje się, że w najbliższych latach zniknie w nim co piąte stanowisko pracy.