Obecnie nadawcy programów – czy to telewizyjnych, czy radiowych – mogą w ciągu godziny zegarowej wyemitować do 12 minut reklam. Skąd więc wrażenie, że przerwy w programach trwają dłużej? Stąd, że poza czasem przeznaczonym na emisję reklam nadawcy mogą także przez 2 minuty w ciągu godziny emitować informacje o własnych programach (np. zapowiedź serialu). Czynią to jednak w znacznie większym wymiarze, obchodząc niedoskonałe przepisy ustawy o radiofonii i telewizji (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 43, poz. 226). Nadawcy tworzą mianowicie oddzielne programy w praktyce przedstawiające ich ofertę. Takiego materiału telewizje nie wliczają do 2-minutowego limitu. A Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest wobec takich praktyk bezradna.

Więcej przerw

Między innymi ten problem ma rozwiązać nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji – zmieniając jej art. 16 i 16a. Jak wskazuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odpowiedzialne za projekt, „przepisy projektowanej ustawy dążą do wprowadzenia większej swobody kształtowania bloków programowych poświęconych reklamie, które są umieszczane w przerwach w audycji poprzez uchylenie art. 16 ust. 5 ustawy”. Przepis ten stanowi właśnie o 2-minutowym limicie na informacje własne nadawcy. I ma zniknąć.
Reklama
„Żeby uniknąć sytuacji, w której przerwanie audycji w celu nadania reklamy jest wydłużane, proponuje się wprowadzenie regulacji, zgodnie z którą nie będzie mogło ono trwać dłużej niż 15 minut” – czytamy dalej w uzasadnieniu. Problem w tym, że nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby nadawca wyemitował w ciągu godziny dwa takie 15-minutowa bloki, składające się głównie z prezentacji jego oferty. Ograniczenia są – i pozostaną – trzy:
● reklamy „obcych” produktów nie mogą trwać więcej niż 12 minut w ciągu godziny zegarowej,
● audycje nie mogą być przerywane częściej niż co 20 minut oraz
● nie można przerywać niektórych programów, jak np. serwisów informacyjnych.
– Rzeczywiście, widać istotną lukę w projektowanych przepisach. Wynika z nich, że nadawca może w ciągu godziny emisji wyemitować nawet pół godziny przerw – mówi dr Piotr Piesiewicz z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych SWPS.
Zarazem prawnik nie sądzi, aby taka mogła być rzeczywista intencja ustawodawcy.
– Z uzasadnienia wynika, że nowelizacja ma ograniczyć liczbę przerw. Jednak czytając przepisy, można odnieść wrażenie, że wywoła ona odwrotny skutek – przyznaje dr Piesiewicz, wierząc jednak, że ta kwestia zostanie zmieniona.
Jak twierdzi natomiast Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP, planowana zmiana jest bardzo dobra. Przy czym, co podkreśla, telewizja publiczna będzie z nowego narzędzia korzystała ostrożnie.
– Nie chodzi przecież o to, żebyśmy się tylko reklamowali, naszą siłą jest i nadal musi być solidna oferta programowa – mówi Rakowiecki.
Nie wątpi w te deklaracje dr Piesiewicz.
– Jak dana stacja zacznie emitować znacznie więcej materiałów promocyjnych niż inne, widzowie po prostu się od niej odwrócą. Nadawany program musi być atrakcyjny, aby był oglądany, a dużo przerw tę atrakcyjność obniża – tłumaczy.

Nie tam, gdzie trzeba

Poważne zmiany będą też dotyczyć sponsoringu audycji. Artykuł 17 ust. 1 ustawy w obecnym brzmieniu stanowi, że odbiorcy powinni zostać wyraźnie poinformowani o sponsorowaniu; a audycje są oznaczane przez wskazanie sponsora na ich początku, na końcu oraz w momencie wznowienia po przerwie na reklamę lub telesprzedaż. Nowelizacja przewiduje, że informacja będzie umieszczona już tylko na początku lub końcu audycji. Teoretycznie oznacza to mniejszą możliwość reklamowania się przez firmy.
– W praktyce ta kwestia nie ma znaczenia. Ludzie na tyle się uodpornili na plansze reklamowe, że nie zwracają już na nie nawet uwagi – twierdzi Marcin Żukowski, account manager w agencji interaktywnej Mint Media.
– Ustawodawca niestety nie zajął się tym, co teraz z perspektywy sponsoringu i lokowania produktów jest kluczowe, to znaczy uregulowaniem obowiązków nadawców internetowych w zakresie informowania o reklamie – zwraca uwagę Żukowski.
Jego zdaniem brak stosownych regulacji – biorąc pod uwagę, że wiele audycji dostępnych na YouTube ma znacznie większą oglądalność niż większość programów telewizyjnych – jest absolutnie niezrozumiały. Dochodzi przez to do sytuacji, w których KRRiT z jednej strony ściga najdrobniejsze przewinienia nadawców telewizyjnych i radiowych, a z drugiej zupełnie nie zwraca uwagi na to, co się dzieje w internecie.
Ani MKiDN, ani KRRiT do czasu zamknięcia tego wydania DGP nie ustosunkowały się do wątpliwości ekspertów.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy w konsultacjach