W zeszłym tygodniu akcjonariusze Royal Philips zdecydowali, że w przyszłym roku spółka wydzieli ze swoich struktur biznes oświetleniowy i w drodze oferty publicznej utworzy nowy podmiot zajmujący się tym segmentem. Powód? Rozwój rynku diod LED.

Po pierwsze: ostra konkurencja

Philips, Osram Licht i General Electric to trzy największe koncerny na globalnym rynku oświetlenia. Ta ostatnia spółka tak naprawdę została założona przez Thomasa Edisona, który w XIX wieku wynalazł pierwszą żarówkę. Rozwój branży oświetlenia LED sprawił jednak, że konkurencja w branży zaczęła się mocno zagęszczać.

Rynek otworzył się dla nowych firm, szczególnie takich, które miały doświadczenie w produkcji półprzewodników (spółki Cree czy Samsung Electronics). Spowodowało to presję cenową i erozję udziału rynkowego dotychczasowych gigantów.

Reklama

>>> Czytaj też: Nadchodzi czas taniej energii? Bliski koniec epoki Edisona

Po drugie: malejące marże

Podstawą oświetlenia LED jest półprzewodnik generujący światło. Spośród trzech największych koncernów oświetleniowych, tylko Osram sam produkuje tego typu komponenty. Ponieważ dostawcy półprzewodników także muszą czerpać zyski, przekłada się to na redukcję marży General Electric czy Philipsa. Trend ten postępuje w miarę wzrostu udziału branży LED w rynku.

Marże spadają też z powodu sztucznego zaniżania cen przez konkurencję, która chce zwiększyć swój udział w rynku oświetlenia LED – uważa Peter Olofsen, analityk Kepler Cheuvreux z Amsterdamu. Dla przykładu, w zeszłym miesiącu w amerykańskiej sieci hipermarketów Home Depot, Philips zaczął oferować żarówki LED za 5 dol. Jeszcze dwa lata temu, koncern Cree sprzedawał podobne żarówki za 13 dol.

W ciągu ostatniej dekady, marża operacyjna Philipsa w segmencie oświetlenia zanurkowała z 10,5 proc. w 2005 roku do zaledwie 2,7 proc. w 2014 roku.

Po trzecie: wzrost branży hamuje

10-letnia żywotność żarówek LED zabiła biznes tradycyjnych świetlówek, w którym producenci mogli liczyć na to, że klienci będą wymieniać żarówki maksymalnie co trzy lata.

Jak wynika z wyliczeń firmy McKinsey, globalny biznes oświetleniowy będzie rozwijał się w tym i przyszłym roku w tempie 5 proc. Później wyhamuje i do 2020 roku będzie rósł już tylko po 3 proc. rocznie.

W zeszłym roku Wolfgang Dehen, dyrektor spółki Osram, która jest drugim największym na świecie producentem oświetlenia, złożył rezygnację ze stanowiska. Swoją decyzję uargumentował jednoznacznie – przyznał, że nie przewidział tak szybkiego tempa kurczenia się biznesu tradycyjnych żarówek.

Philips i Osram w ten sam sposób zareagowały na zmierzch żarówkowego biznesu – postanowiły się go pozbyć. Jeszcze przed decyzją akcjonariuszy o wydzieleniu segmentu oświetleniowego, Philips sprzedał grupie chińskich inwestorów swój większościowy udział w spółce Lumileds. Wartość transakcji opiewała na 2,8 mld dol. Osram także w zeszłym miesiącu poinformował, że planuje wydzielić swój tradycyjny biznes żarówkowy i skupić się na produkcji oświetlenia dla motoryzacji.

Z kolei General Electric już wcześniej zdecydował o sprzedaży swojego biznesu AGD, by skoncentrować się na rozwijaniu segmentu przemysłowego. Dla wielu analityków jest to sygnałem, że w niedalekiej przyszłości GE może pozbyć się także działu oświetleniowego.

>>> Czytaj też: "Żarówka odporna na wstrząsy", czyli jak Polacy obchodzą prawo UE

ikona lupy />
Wycena koncernów oświetleniowych / Bloomberg