Rząd ma na koncie spory sukces: Unia Europejska kończy wobec nas procedurę nadmiernego deficytu.

Wprawdzie formalnie zrobi to Rada Europejska, ale po wczorajszej decyzji Komisji Europejskiej sprawa jest przesądzona. Co zrobimy z tym sukcesem? W trakcie kampanii wyborczej (obecnej i kolejnej – parlamentarnej) jest duże ciśnienie na kupowanie wyborców mniejszymi podatkami i większymi wydatkami. Faktycznie jednak możliwości są dość ograniczone.

Deficyt finansów publicznych w okolicach 3 proc. PKB przy tak wysokim wzroście gospodarczym jak obecnie (w ubiegłym roku był tylko nieco słabszy) trudno nazwać szczytem marzeń. Skoro gospodarka jest blisko wykorzystania całego potencjału, z deficytem powinniśmy być bliżej zera (a może nawet myśleć o nadwyżce). Jeden powód to ograniczanie długu publicznego. Inny – gdyby koniunktura w naszej gospodarce nagle się pogorszyła, rząd może ruszyć na ratunek zwiększając deficyt. Ale tylko wtedy, gdy mowa o zwiększaniu, a nie o utrzymywaniu go na wysokim poziomie.

Krótko mówiąc, w naszym wspólnym interesie jest, by obecny budżetowy sukces nie został przejedzony.