Brytyjska stopa inflacji spadła do minus 0,1 proc. Deflacja to normalnie sygnał stagnacji gospodarczej - pozbawia producentów i handlowców zysków, zniechęca inwestorów i ciułaczy oszczędności. Ale Brytyjczycy się nią nie przejmują.

Kanclerz skarbu George Osborne oświadczył, że rosnące płace i spadające ceny to dobra wiadomość dla rodzin. "Nie jest to szkodliwa deflacja i choć rozumiemy ryzyko, mamy dobry system, żeby by zapobiec"- dodał.

Gubernator Banku Anglii Mark Carney również jest dobrej myśli: "Oczekiwaliśmy tego. Brytyjskie społeczeństwo powinno cieszyć się okresem bardzo niskich cen energii i żywności - póki trwa. Doprowadzimy jednak inflację do planowanego poziomu dwóch procent, aby gospodarka funkcjonowała jak należy, rósł rynek pracy i rosły dochody"- powiedział.

A główny ekonomista brytyjskiego Instytutu Dyrektorów James Sproule uspokajał w rozmowie z BBC, że deflacja to problem w innych częściach Europy, bo oznacza brak zaufania konsumentów. "Ale to nie dotyczy Wielkiej Brytanii, gdzie do deflacji przyczyniły się ceny transportu i żywności, a to ceny, które w ostatnich latach rosły szybko i ich spadek nie powinien nikogo martwić"- wyjaśniał.

Reklama

>>> Czytaj też: Co musi zrobić Polska, aby na stałe wejść do grupy krajów bogatych i rozwiniętych?