Przesunięcie granicy szelfu kontynentalnego nie zmienia nic w kwestii zwierzchnictwa nad wyspami, ale dla Buenos Aires jest ważnym argumentem w sporze. I na pewno utrudni eksploatację złóż.

Argentyna otrzymała nowy argument w zadawnionym sporze z Wielką Brytanią o Falklandy. ONZ-owskie orzeczenie rozszerzające jej prawa do eksploatacji południowego Atlantyku tak naprawdę nie rozstrzyga o zwierzchnictwie nad wyspami, natomiast mocno skomplikuje sprawę wydobycia surowców naturalnych. Wokół archipelagu znajdują się spore złoża ropy naftowej.

W tym tygodniu Argentyna ogłosiła, iż Komisja ds. Granic Szelfu Kontynentalnego przychyliła się do jej wniosku o przesunięcie tej granicy z 200 do 350 mil morskich od linii wód terytorialnych. Zgodnie z międzynarodowym prawem morza każdemu nadmorskiemu państwu przysługuje 200-milowa wyłączna strefa ekonomiczna, gdzie jako jedyne może korzystać z bogactw naturalnych. Ale jeśli jakieś państwo udowodni, że szelf kontynentalny, czyli podwodne przedłużenie kontynentu, sięga poza 200 mil, te prawa zostają rozciągnięte do 350 mil od linii wód terytorialnych. Taki właśnie wniosek Argentyna złożyła w 2009 r., a teraz został on pozytywnie rozpatrzony. W ten sposób obszar, który może samodzielnie eksploatować, zwiększył się o 1,7 mln km kw., czyli o 35 proc. Problemem jest jednak to, że na tym powiększonym morskim obszarze znajduje się archipelag Falklandów, nazywanych przez Argentyńczyków Malwinami.

Komisja wprawdzie podkreśliła, iż na przyznanych Argentynie obszarach znajduje się sporne terytorium, a jej decyzja nie odnosi się do zwierzchnictwa nad nim, co nie przeszkodziło władzom w Buenos Aires ogłosić dyplomatycznego zwycięstwa. – Rozciągniecie granic naszego szelfu pozwoli nam bronić naszych bogactw morskich, które są własnością każdego Argentyńczyka – oświadczył prezydent kraju Mauricio Macri, a wiceminister spraw zagranicznych Carlos Foradori mówił, że dzięki tej historycznej decyzji „mamy bogactwa, których nawet jeszcze nie jesteśmy świadomi”. Argentyna faktycznie na tym zyska, nawet niezależnie od losów Falklandów/Malwinów, bo wody wokół wysp stanowią tylko 5 proc. nowo nabytych obszarów, ale przy okazji decyzję traktuje jako wzmocnienie jej stanowiska w sporze.

Brytyjskie władze odpowiadają, że nie wpływa ona w żaden sposób na sytuację prawną wysp. – Trzeba podkreślić, że to jest komisja doradcza. Wydaje rekomendacje, które nie są prawnie wiążące, a kwestie zwierzchnictwa terytorialnego nie są w jej kompetencjach – napisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. – Istotne jest to, co myślą mieszkańcy Falklandów. Oni jasno wyrazili stanowisko, że chcą pozostać terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii, i będziemy nadal ich wspierać w prawie do decydowania o własnej przyszłości – oświadczyła z kolei rzeczniczka premiera Davida Camerona.

Reklama

W przeprowadzonym w 2013 r. referendum za utrzymaniem obecnego statusu opowiedziało się 99,8 proc. głosujących przy frekwencji prawie 92 proc., przeciw było 0,2 proc., a dokładnie trzy osoby. Argentyna jednak utrzymuje, że ONZ-owska zasada samostanowienia narodów nie odnosi się do Falklandów/Malwinów, bo ich mieszkańcy nie są rdzenną ludnością, lecz są brytyjskimi osadnikami, a zanim się pojawili, wyspy były argentyńskie. W 1982 r. rządząca wówczas w Buenos Aires junta wojskowa próbowała je odzyskać siłą i dokonała inwazji, ale trwająca 10 tygodni wojna zakończyła się całkowitym zwycięstwem oddziałów brytyjskich i wycofaniem się Argentyńczyków.

>>> Polecamy: Największa elektrownia w kraju znika. Symboliczny koniec rewolucji przemysłowej

Konsekwencje

Nie znaczy to jednak, że orzeczenie Komisji nie będzie miało żadnych konsekwencji. Powstaje bowiem rozbieżność, czy wyspom przysługują własne wody terytorialne i wyłączna strefa ekonomiczna, jak uważa tamtejszy rząd oraz Londyn, czy wszystkie te akweny są obszarem wyłącznej aktywności argentyńskiej. W krótkiej perspektywie należy się spodziewać przede wszystkim nasilenia się sporów o prawo do połowów i wzajemnych oskarżeń o nielegalne korzystanie z łowisk. W dłuższej – dochodzi do tego kwestia wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego. O tym, że wokół Falklandów znajdują się złoża ropy, wiadomo co najmniej od lat 70. XX w. W 1995 r. Londyn i Buenos Aires nawet podpisały porozumienie o wspólnym wydobyciu, które na dobrą sprawę nigdy nie weszło w życie, bo niedługo później cena baryłki spadła tak bardzo, że wydobycie surowca stało się nieopłacalne, a w przededniu 25. rocznicy wybuchu wojny Argentyna ją wypowiedziała. W 2010 r., gdy ropa zaczynała drożeć, złoża znów stały się atrakcyjne i kilka brytyjskich firm naftowych zaczęło wówczas – mimo argentyńskich protestów – wstępne odwierty.

Szacunki na temat wielkości tych złóż są bardzo rozbieżne – najbardziej optymistyczne, i zapewne mocno przesadzone, mówiły nawet o 60 mld baryłek – ale nawet w bardziej realnej wersji w zauważalny sposób zwiększyłyby obecne rezerwy zarówno Wielkiej Brytanii, jak i Argentyny. Nie mówiąc już o tym, że ich eksploatacja na pełną skalę jeszcze podniesie poziom życia mieszkańców Falklandów. Już teraz licząca ok. 3000 osób populacja wysp znajduje się w ścisłej światowej czołówce pod względem PKB na 1 mieszkańca. Wprawdzie ten naftowy boom znów został zatrzymany przez trwający od prawie dwóch lat spadek ceny ropy na giełdach, ale i tak nikt nie będzie chciał z tych złóż pochopnie rezygnować.

Nie należy się jednak spodziewać, że w efekcie decyzji Komisji Argentyna będzie chciała zaostrzać spór z Wielką Brytanią. Poprzednia prezydent Cristina Fernandez de Kirchner prezentowała w tej sprawie ostre stanowisko, kategorycznie domagając się ich zwrotu, i niemal groziła zajęciem siłą wysp, ale po części było to populistycznym sposobem na odwrócenie uwagi społecznej od kryzysu gospodarczego w kraju. Rządzący od grudnia i wywodzący się z zupełnie innej opcji politycznej Mauricio Macri nie rezygnuje w żadnym wypadku z roszczeń, ale też ma odmienną koncepcję w tej sprawie. Po objęciu urzędu zapowiedział m.in. normalizację stosunków z Wielką Brytanią, które w czasie prezydentury Kirchner pogorszyły się, a poza tym chce najpierw poprawić międzynarodową pozycję kraju. W efekcie głośnego bankructwa w 2001 r., ciągnących się sporów sądowych z wierzycielami, kolejnych kryzysów gospodarczych spowodowanych w dużej mierze błędnymi decyzjami władz i podejrzeń o fałszowanie statystyk gospodarczych, Argentyna stała się w ostatnich latach jednym z wyrzutów społeczności międzynarodowej. Priorytetem Macriego jest odbudowa wizerunku kraju, a sprawa Falklandów/Malwinów jest tematem na później.

>>> Czytaj też: Arabia Saudyjska traci udział w kluczowych rynkach ropy