Pod koniec marca borykająca się ze skutkami spadku globalnego popytu na stal spółka Tata Steel wystawiła na sprzedaż wszystkie kontrolowane przez nią zakłady na terenie Wielkiej Brytanii. Sygnalizowało to groźbę całkowitej likwidacji zatrudniającego 15 tys. ludzi brytyjskiego hutnictwa stali. Premier David Cameron wykluczył wtedy możliwość, by dla zaradzenia kryzysowi huty zostały upaństwowione.
"Jeśli przejmiemy udział (w należącej do Tata spółce), będzie on mniejszościowy z celem wsparcia nabywcy w zapewnieniu jej długoterminowej przyszłości. Z pewnością nie dążymy do kontrolowania spółki" - oświadczyła w czwartek rzeczniczka premiera.
Komunikat ministerstwa do spraw przedsiębiorczości głosi, że rząd może przejąć do 25 proc. udziałów w spółce.
Rząd poinformował także, że wraz z kierownictwami funduszy emerytalnych Tata Steel i British Steel pracuje nad zminimalizowaniem skutków, jakie dla nabywcy spółki miałyby wypłacane przez nie świadczenia.
Wcześniej w tym miesiącu fundusz inwestycyjny Greybull poinformował, że nabył od Tata jej europejski dział produkcji stali konstrukcyjnej. Dział ten zatrudnia w różnych krajach łącznie 4700 ludzi i ma siedzibę w Scunthorpe w północno-wschodniej Anglii, gdzie pracuje 4400 osób. Umowa sprzedaży przewiduje zainwestowanie w Scunthorpe przez nowego właściciela 400 mln funtów przy jednoczesnym zrestrukturyzowaniu podstawowych kosztów funkcjonowania placówki w porozumieniu ze związkami zawodowymi i dostawcami. Na mocy umowy odzyskała ona także tradycyjną firmową nazwę British Steel. Greybull zapłaci Tata tylko symboliczną cenę jednego funta.
Natomiast znalezienie nabywcy dla zatrudniającej 4 tys. ludzi największej brytyjskiej huty stali w Port Talbot w południowej Walii może potrwać jakiś czas, biorąc pod uwagę to, że negocjacje z Tata obejmują tam szerszy niż przypadku Scunthorpe wachlarz tematów, sięgających od zabezpieczeń emerytalnych po dotowanie energii.