- Charakter funkcjonowania funduszy emerytalnych powoduje, że OFE należy oceniać w długim, kilkudziesięcioletnim terminie - mówi w wywiadzie dla DGP Ewa Małyszko, prezes PKO BP Bankowy PTE.
Czy po ostatnich informacjach wicepremiera Mateusza Morawieckiego na temat reformy systemu emerytalnego spodziewa się pani, że jeszcze ktokolwiek zdecyduje się przejść do OFE w tym okienku transferowym?
Jeżeli ktoś już podjął decyzję o tym, by część jego składki emerytalnej trafiała do OFE, to zakładam, że podjął ją świadomie. Ogłoszenie programu przez wicepremiera Morawieckiego może wpłynąć na decyzje tych, którzy nie skorzystali z tegorocznego okienka transferowego. Musimy jednak pamiętać, że przedstawiony projekt rządu to dopiero plan, a zatem decyzje podjęte do tej pory o przekazywaniu części składki emerytalnej do OFE będą procentować aż do wdrożenia w życie zmian, co planowane jest na przełom 2017 i 2018 r.
To plan, który zakłada, że OFE zostaną zlikwidowane.
To zbyt daleko idąca interpretacja. Ogłoszony program mówi o tym, że OFE zostaną przekształcone w fundusze inwestycyjne, w ramach których będą prowadzone IKE. Zmieni się forma prawna, ale aktywa klientów będą mogły być dalej inwestowane.
Reklama
A więc nie ma znaczenia to, czy mówimy o OFE, czy o IKE?
Najważniejsze, że wbrew wcześniejszym obawom nie ma mowy o nacjonalizacji OFE i zgromadzonych w nich środków. Oczywiście, ma znaczenie, czy będzie to OFE, czy IKE, ale tylko dlatego, że to dwa różne produkty. Może budzić pewne obawy przeniesienie 25 proc. zgromadzonych środków w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej, ale przynajmniej środki te będą zapisane na indywidualnych kontach w ZUS.
Zaś pozostała, znacząca część aktywów pozostanie w rękach klientów na rachunkach IKE. Jednostki uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym reprezentują prawa majątkowe uczestników – można powiedzieć, że ta część aktywów zostanie sprywatyzowana. Przypomnę, że do tej pory trwała dyskusja wokół tego, czy środki w OFE można uznać za prywatne, czy jednak publiczne.
Ale czy można w ogóle mówić o tym, że środki będą własnością klientów, skoro nie będzie można ich wypłacić przed przejściem na emeryturę?
W moim przekonaniu tak.
Jestem zaskoczony. Nie ma pani żadnych obaw związanych z proponowanymi zmianami?
Każdy plan jest na tyle dobry, na ile uda się jego wdrożenie. Na razie nie na wszystkie pytania udzielono odpowiedzi, bo choć kierunek zmian jest dobry, wymaga dopracowania szczegółów, a potem mądrego implementowania. Na Program Budowy Kapitału Polaków patrzę z nadzieją. Zmiany w systemie emerytalnym były zbyt częste, dlatego teraz konieczne jest kompleksowe podejście, które będzie wsparciem nie tylko dla przyszłych emerytów, ale także dla rynku kapitałowego i całej gospodarki.
O ile w ogóle uda się odbudować zaufanie Polaków do systemu emerytalnego. Bo większość odbierze ten projekt jako kolejny pomysł sprowadzający się do tego, że jedna ekipa rządowa zaczęła demontaż OFE, a druga go skończy.
To prawda, że zaufanie do sytemu emerytalnego w Polsce jest na niskim poziomie. Ale może wdrożenie Programu Budowy Kapitału Polaków sprawi, że je odbudujemy. Myślę, że kluczem do sukcesu będą emerytalne programy pracownicze, w przypadku których firmy będą musiały włączyć się w plan budowania przyszłych emerytur dla pracowników.
Ale jednocześnie część podniesie na pewno argument, że emerytalny program pracowniczy w wydaniu obecnego rządu to dla nich dodatkowe koszty.
Niekoniecznie, bo wraz z wprowadzeniem pracowniczych planów kapitałowych (PPK) do zakładów pracy staną się one bardziej atrakcyjnym pracodawcą, łatwiej będzie zatrudnić dobrego pracownika, być może zmniejszy się rotacja, a więc pojawią się oszczędności, które mogą zrekompensować poniesione nakłady na PPK. Zakładam również, że pracownicy sami będą motywowali swoich pracodawców do zaangażowania w programy emerytalne i będą gotowi miesięcznie odkładać część swojej pensji, pod warunkiem że drugie tyle dołoży pracodawca.
O jakich kwotach mówimy?
Z raportu „Świadomość emerytalna Polaków” Janusza Czapińskiego i Marka Góry wynika, że mniej więcej jedna trzecia Polaków zgodziłaby się odkładać 50 zł miesięcznie, a ponad 40 proc. – nawet 100 zł miesięcznie, jeśli zostałby wprowadzony system, w którym pracodawca dopłacałby tyle samo. To bardzo przyzwoite kwoty, biorąc pod uwagę kilkudziesięcioletni czas oszczędzania i zasady działania procentu składanego.
Skoro o procencie składanym mowa. Czy – biorąc pod uwagę osiągnięte stopy zwrotu – OFE w Polsce się sprawdziły?
Myślę, że tak. Charakter funkcjonowania funduszy emerytalnych powoduje, że OFE należy oceniać w długim, kilkudziesięcioletnim terminie.
Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że od 2000 r. OFE zarobiły średnio nieco ponad 7 proc., a waloryzacja w ZUS to ok. 6 proc.?
Stopy zwrotu uzyskiwane przez OFE to realne zwiększenie wartości, tj. wzrost wartości wyceny posiadanych aktywów i wypłaty dywidend ze spółek. Przy dużych kwotach i długich okresach inwestowania nawet małe różnice w stopie zwrotu mają duże znaczenie. Nie można też pomijać prorozwojowej funkcji OFE dla rynku kapitałowego i całej gospodarki.
Ale z drugiej strony OFE przez wiele lat kupowały w ogromnej mierze obligacje Skarbu Państwa. Trudno tu chyba mówić o jakiejś szczególnej polityce inwestycyjnej, która przynosiłaby klientom atrakcyjne zyski.
Zarządzanie portfelem obligacji to bardziej skomplikowany proces niż tylko kupowanie tych papierów i trzymanie ich do wykupu. Polityka inwestycyjna w aktywnym zarządzaniu portfelem obligacji skarbowych wymaga podejmowania właściwych decyzji. Liczę na to, że już jako fundusze inwestycyjne będziemy mogli proponować klientom wiele ciekawych rozwiązań, które będą bardziej dostosowane, chociażby do ich wieku czy profilu inwestycyjnego. ©