Szefowa polskiego rządu podczas konferencji prasowej mówiła, że celem spotkania premierów V4 (Polski, Słowacji, Czech i Węgier) w Warszawie było przygotowanie wspólnych propozycji dotyczących przyszłości Unii Europejskiej.

Grupa Wyszehradzka ma je zaprezentować na nieformalnym unijnym szczycie 16 września w Bratysławie. Wcześniej, na przełomie sierpnia i września, ma dojść do spotkania V4 w Krynicy, które ma posłużyć wypracowaniu ostatecznych propozycji - informował w czwartek premier Słowacji Robert Fico. Słowacja sprawuje obecnie przewodnictwo w Radzie UE.

Szydło zaznaczyła, że decyzja Brytyjczyków o wyjściu ze Wspólnoty jest dla Unii "sygnałem ostrzegawczym", który powinien doprowadzić do dyskusji nad reformą unijnych instytucji. "To również szansa na zmianę, która spowoduje, że UE stanie się silniejsza, będzie globalnym partnerem i będzie wreszcie Unią szanującą decyzje suwerennych państw, narodowych parlamentów" - powiedziała.

"Zgodziliśmy się co do tego, że Unia Europejska jest wartością, którą powinniśmy rozwijać, ale którą też musimy zmieniać. Wyzwania współczesności i bieżące wydarzenia pokazują z dnia na dzień, że instytucjonalna UE prowadzona w takim kształcie jak do tej pory nie spełnia oczekiwań Europejczyków" - mówiła premier podczas wspólnej konferencji prasowej liderów V4. Jak podkreśliła, UE musi wrócić do swoich korzeni i zacząć bardziej koncentrować się na sprawach obywateli, a mniej na sprawach instytucji.

Reklama

Według Szydło jednym z obszarów, które przynoszą korzyści wszystkim państwom członkowskim i ich obywatelom, jest jednolity rynek. "Potrzebna jest dalsza liberalizacja sektora usług i towarów oraz tworzenie optymalnych warunków dla konkurencyjności europejskich firm. Należy także chronić zobowiązania państw wynikające ze swobody przepływu osób. Prawa nabyte wszystkich obywateli UE w tym zakresie nie powinny ulegać ograniczeniom" - mówiła Szydło.

"Dostrzegamy potrzebę wzmocnienia kontroli państwa członkowskich nad unijnymi procesami decyzyjnymi" - podkreśliła. Według niej Komisja Europejska powinna dogłębnie analizować sprzeciw zgłaszany przez parlamenty narodowe.

>>> Czytaj też: Bez Grupy Wyszehradzkiej gospodarka Niemiec nie działa? Niemieckie elity żyją w nieświadomości

Szefowa polskiego rządu nawiązała do środowej decyzji KE o odrzuceniu sprzeciwu wyrażonego przez 11 parlamentów narodowych wobec propozycji ws. pracowników delegowanych; wśród nich były parlamenty Polski, Czech, Słowacji i Węgier.

"Widać, że KE nie do końca wyciąga wnioski z tego, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii" - mówiła Szydło. W jej ocenie odrzucenie "żółtej kartki" przez KE pokazuje, że nie traktuje ona tej procedury na poważnie. Według premier "to parlamenty narodowe powinny być właśnie tymi, które ostatecznie zatwierdzają zmiany, które UE chce podejmować". Zapowiedziała, że Polska wraz innymi państwami V4 będzie dalej aktywna w dyskusji nad rozwiązaniami ws. delegowanych pracowników.

Polska premier poinformowała, że we wspólnym oświadczeniu Grupy Wyszehradzkiej przyjętym na czwartkowym szczycie określone zostały kierunki konieczne do przyjęcia w dyskusji nad przyszłością UE. "W oświadczeniu bardzo wyraźnie podkreślamy, że Unia Europejska - jeśli mamy być globalnym partnerem - a tak Grupa Wyszehradzka chce postrzegać Unię, musi być zbudowana w oparciu o wspólną, dobrze funkcjonującą współpracę 27 państw, po opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię" - powiedziała szefowa rządu. Jak dodała, szczegóły będą wypracowywane w nadchodzących tygodniach.

Według Szydło reformy UE muszą być skoncentrowane na tym, aby cztery swobody, które są podstawą Unii - swobodny przepływ towarów, usług, kapitału i osób - "rzeczywiście były przestrzegane i były realizowane". "Unia musi być budowana na przyszłość w oparciu o elementy, które łączą, a nie te, które dzielą" - podkreśliła. Jak oceniła, w tej kwestii bardzo ważne jest m.in. znalezienie wspólnego rozwiązania dot. migracji.

Zdaniem premier UE "powinna być Unią konkurującą jako partner globalny, niepodzieloną na małe podmioty i kluby dyskusyjne".

Robert Fico, premier Słowacji, która obecnie sprawuje rotacyjne przewodnictwo w Radzie UE, poinformował, że Grupa Wyszehradzka spotka się na przełomie sierpnia i września w Krynicy, by skonkretyzować główne punkty propozycji V4.

Wyraził oczekiwanie, że na szczycie w Bratysławie rozpocznie się proces poszukiwania nowej oferty dla społeczeństw europejskich. "Spotkanie na szczycie w Bratysławie nie może być zdominowane przez kwestię wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Ma być poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, jaka będzie Unia po Brexicie" - zaznaczył.

Premier Czech Bohuslav Sobotka wyraził przekonanie, że UE powinna być bardziej demokratyczna. Mówił o trzech priorytetach Czech dotyczących przyszłości UE. Pierwszy dotyczy zorientowania się na bezpieczeństwo. Jak mówił szef czeskiego rządu, UE musi być zdolna do ochrony zewnętrznych granic i przeciwstawienia się migracji, zapobiegania terroryzmowi oraz lepszej współpracy w zakresie obrony; w tym kontekście wskazał na powstanie wspólnej europejskiej armii.

Drugi priorytet Czechów dotyczy wzmocnienia jednolitego rynku; trzeci - powrotu instytucji europejskich do korzeni. "Uważamy, że ważną rolę musi mieć Rada Europejska. Musi tu być wyważenie pomiędzy Parlamentem, Komisją a Radą Europejską. Chcemy, by to Rada Europejska nadawała ton dyskusji, którą będziemy prowadzili w ramach Europy o przyszłości UE" - podkreślił.

Sobotka był też pytany o słowa kandydata Partii Republikańskiej na prezydenta Donalda Trumpa, który powiedział w wywiadzie dla "New York Timesa", że jako prezydent nie zagwarantuje obrony krajom sojusznikom USA w NATO, jeśli nie wypełniły one swoich zobowiązań wobec Ameryki. Zapytany o zagrożenie dla trzech krajów bałtyckich ze strony Rosji, Trump powiedział, że jeśli Rosja je zaatakuje, on zadecyduje, czy przyjść im na pomoc dopiero po rozpatrzeniu, czy kraje te "wypełniają zobowiązania wobec nas".

Premier Czech wyraził nadzieję, iż ktokolwiek wygra wybory w Stanach, USA pozostaną pewnym partnerem NATO. "Republika Czeska uważa NATO za bardzo istotny element bezpieczeństwa" - podkreślił.

Premier Węgier Viktor Orban uznał, że decyzja Brytyjczyków o wyjściu ze Wspólnoty sprawiła, że UE utraciła swoją pozycję globalną. "Unia bez Brytyjczyków nigdy nie będzie graczem globalnym, stanie się graczem regionalnym" - zaznaczył Orban. Jak mówił, liderzy krajów członkowskich na szczycie w Bratysławie muszą odpowiedzieć na pytanie, jak odbudować globalną pozycję UE.

Jak relacjonował Orban, podczas spotkania poruszył m.in. kwestię migracji. W jego ocenie Unia "straciła" Wielką Brytanię, ponieważ Komisja Europejska "łamiąc kilka podstawowych działań" podjęła "możliwie najgorsze decyzje w kwestii migracji w ostatnim roku".

Orban podkreślał, że spotkanie w Warszawie było pierwszym krokiem na drodze do wypracowania wspólnych propozycji V4.

Pytany o węgierską ustawę wprowadzającą tzw. dogłębną kontrolę granicy, Orban mówił, że dzięki niej Węgry są jedynym krajem na południowym obszarze Europy, który ma szczelną granicę i zwalczył nielegalną migrację. Jak mówił, celem ustawy jest zobowiązanie imigrantów do przekraczania granicy legalnie.

"By przestrzegać międzynarodowych przepisów, musimy postępować z całą surowością. Dyskusje, który słyszymy w zachodniej Europie o tym, czy jest powiązanie między bezpieczeństwem a nielegalną migracją, traktujemy jako niepoważne. Przecież to jest jasne jak dwa razy dwa. Ten, kto wypiera się tego powiązania, tak naprawdę szkodzi bezpieczeństwu europejskiemu" - mówił premier Węgier. "Bezpieczeństwo naszych kobiet w Europie pogarsza się przez migrację" - dodał Orban.

Od 5 lipca imigranci schwytani w promieniu 8 km od granicy Węgier są eskortowani na drugą stronę ogrodzenia granicznego, wzniesionego przez Budapeszt w zeszłym roku, by zatrzymać falę uchodźców. Według danych węgierskiej policji w pierwszym tygodniu obowiązywania nowych przepisów odesłano do Serbii 621 osób.

Był to pierwszy szczyt od czasu objęcia 1 lipca przez Polskę przewodnictwa w V4.

>>> Czytaj też: Zachód zyskuje, Wschód traci. Cała prawda o migracji wewnątrz UE