Zastępca doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes i nominowany na ambasadora USA na Kubie Jeffrey DeLaurentis będą reprezentowali Stany Zjednoczone na tej uroczystości - sprecyzował rzecznik Białego Domu Josh Earnest. DeLaurentis czeka na zatwierdzenie nominacji przez amerykański Senat.

Dodał, że politycy ci będą reprezentowali USA, ale "nie będą delegacją prezydencką sensu stricto". Jak powiedział, udział Rhodes'a i DeLaurentisa w uroczystościach "jest odpowiednim sposobem okazania szacunku". Wskazał przy tym na - jak to ujął - "skomplikowane relacje" między obu krajami ze względu na zaniepokojenie Waszyngtonu sytuacją w sferze praw człowieka na Kubie.

"Uważamy, że jest to właściwa droga, aby Stany Zjednoczone pokazały swe zaangażowanie na rzecz zorientowanych na przyszłość relacji z narodem kubańskim (...), uznając istniejące różnice między naszymi krajami" - powiedział rzecznik Białego Domu.

Już w poniedziałek Earnest sygnalizował, że ani Obama ani wiceprezydent Joe Biden nie udadzą się na Kubę na uroczystości po śmierci Castro.

Reklama

Wielu Republikanów - w tym zwłaszcza politycy kubańskiego pochodzenia, jak senatorowie Marco Rubio czy Ted Cruz - krytykowało Obamę za zakończenie trwającej ponad 50 lat polityki izolacji Kuby i zapoczątkowanie w grudniu 2014 roku normalizacji stosunków z wyspą rządzoną obecnie przez brata Fidela, Raula Castro.

W poniedziałek w Hawanie rozpoczęły się oficjalne uroczystości po śmierci Castro. Tysiące ludzi czekają w kolejce, żeby złożyć hołd przywódcy kubańskiej rewolucji, który zmarł w piątek w wieku 90 lat. Obchody potrwają cały tydzień, a ich kulminacją będzie pogrzeb w niedzielę 4 grudnia w Santiago de Cuba. Miasto to jest kolebką kubańskiej rewolucji, która w 1959 roku obaliła rządy Fulgencio Batisty. (PAP)

cyk/ mal/