Duże firmy farmaceutyczne przez lata rezygnowały z antybiotykowego ramienia swojej działalności. Skłoniło to amerykański rząd i charytatywne organizacje działające w obszarze służby zdrowia do finansowania badań nad nowymi medykamentami. Problem polega jednak na tym, że nie ma odpowiedniego rynku zbytu dla nowych lekówpisze Bloomberg Businessweek.

Kolejne duże biotechnologiczne firmy są zagrożone bankructwem. Mogą podążyć drogą firmy Achaogen Inc., która przez 15 lat pracowała nad stworzeniem antybiotyku do walki przeciwko opornym superbakteriom. Jednak jej inwestycja okazała się biznesową klapą. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy od wprowadzenia na rynek leku Zemdli, firma zarobiła na nim niecały milion dolarów. W kwietniu złożyła wniosek o upadłość.

Rynkowy udział małych biotechnologicznych firm specjalizujących się w produkcji antybiotyków spadł mocno w zeszłym roku, ponieważ sprzedaż nowych specyfików była bardzo słaba – podaje Bloomberg. Inwestorzy przekierowali więc swoje środki na inne pola. Tylko 5 z 16 antybiotyków wprowadzonych na rynek w latach 2000-2015 osiągnęła w USA roczną sprzedaż o wartości 100 mln dol. lub więcej – wynika z badania przeprowadzonego w 2017 roku przez Margolis Center for Health Policy wchodzącego w skład Duke University.

Dzienny koszt leczenia nowymi antybiotykami nie przekracza zazwyczaj 1 tys. dol. lub 10 tys. dol. za całe leczenie. W przypadku leków przeciwnowotworowych roczny koszt to 100 tys. dol. Firmy stawiają na bardziej opłacalne badania i produkcję. Poza tym lekarze niechętnie stosują nowe specyfiki przeznaczone do walki z bakteriami.

Reklama

Duże firmy farmaceutyczne wycofują się powoli z rynku antybiotyków. Zrobiły to już m. in. Sanofi, Novartis oraz Allergan. Z 42 antybiotyków badanych na ludziach tylko 4 pochodzi od 50 największych producentów leków.

Eksperci ds. rynku leków alarmują, że rząd musi wprowadzić nowe zachęty, które zapobiegną upadkowi kluczowego z punktu widzenia publicznego zdrowia sektora farmaceutycznego.

Grypa będzie śmiertelna

Śmiertelnym zagrożeniem dla ludzi jest nie tylko perspektywa braku antybiotyków, ale też szybki wzrost bardzo niebezpiecznych, odpornych na leki szczepów grzybów Candida Auris, które atakują osoby o osłabionym układzie odpornościowym, o czym pisał w Bloombergu m. in. Mark Buchanan. Ich ekspansja może mieć związek z masowym stosowaniem chemicznych środków grzybobójczych w rolnictwie i produkcji żywności.

Candida Auris występuje zazwyczaj w placówkach służby zdrowia i rozprzestrzenia się poprzez kontakt z zarażonymi pacjentami. Wspomniany szczep bardzo szybko rozprzestrzenił się na cały świat. Bardzo trudno jest zidentyfikować i usunąć grzybiczy patogen, który zabija ponad 50 proc. zarażonych. Tylko w USA odnotowano setki nowych zachorowań w ciągu ostatnich kilku lat, głównie w stanach Nowy Jork, Illinois i New Jersey. Niektóre szczepy są odporne na działanie wszystkich trzech typów leków przeciwgrzybicznych. Jak napisał w felietonie dla Bloomberga Buchanan: „Stosowanie na masową skalę antybiotyków w produkcji żywności doprowadziło do wytworzenia się lekoopornych bakterii. Badania brytyjskiego rządu, których wyniki opublikowano w 2016 roku, wskazują, że za 30 lat choroby związane z lekoopornymi infekcjami będą zabijały więcej ludzi niż nowotwory, a liczba ofiar śmiertelnych może dochodzić do 10 mln rocznie”.

WHO oraz eksperci ds. leczenia farmakologicznego alarmują, że rośnie odporność na leki (głównie antybiotyki) bakterii, grzybów i innych chorobotwórczych mikroorganizmów. Spowodowane jest to często ich mutowaniem, za które w przypadku bakterii odpowiada nadużywanie antybiotyków przez ludzi oraz w hodowli zwierząt. Polska należy do krajów, w których zdecydowanie nadużywa się antybiotyków. Na podstawie lekarskich decyzji zapadających poza szpitalami przyjmuje się nad Wisłą ok. 22,8 definiowanych dawek dobowych (DDD) na 1 tys. mieszkańców. Dla porównania w Holandii jest to10,6 DDD. Z danych sanepidu wynika, że rośnie liczba pacjentów zakażonych odpornymi bakteriami w szpitalu. W 2015 roku zarejestrowano 4,4 tys. takich przypadków. Rok wcześniej było ich o półtora tysiąca mniej.

Doprowadzi to o sytuacji, w której za 20-40 lat będziemy umierali na choroby, które dzisiaj możemy z łatwością wyleczyć. Wymienia się tutaj chociażby rzeżączkę czy pospolitą grypę. – W przypadku większości bakterii dysponujemy jeszcze skutecznymi lekami, ale często jesteśmy bezradni wobec wirusów. Ich mutacje następują w sposób naturalny, ale to, co sprawia, że te mutacje są tak groźne, to zwiększenie transmisji patogenów wskutek przeludnienia, migracji oraz zmian klimatycznych – powiedział PAP dr Wojciech Basiak.

>>> Polecamy: Zdrowie będzie jeszcze cenniejsze