Po złych doświadczeniach z wykonawcami drogowcy chcą wprowadzić bariery, które uniemożliwią start w przetargach nierzetelnym graczom. Wśród propozycji jest np. certyfikacja
„Firmy teczkowe” – takiego określenia używa Tomasz Żuchowski, szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad odnośnie do wykonawców – zwykle zagranicznych, którzy startują w przetargach, ale nie mają tu odpowiedniego doświadczenia i co ważne – także potencjału – czyli sprzętu i ludzi. Ich biuro mieści się w teczce, najczęściej inwestycje realizują rękami polskich podwykonawców, a do kontraktów podchodzą ryzykownie – zwykle walczą o zlecenie bardzo niską ceną. Kiedy jednak coś nie idzie na budowie, porzucają ją, co powoduje wielomiesięczne opóźnienia. Fatalne doświadczenia drogowcy mieli zwłaszcza w zeszłym roku, kiedy zerwano kontrakty na budowę kilkunastu ważnych odcinków tras ekspresowych. GDDKiA pożegnała się z kilkoma firmami, głównie z południa Europy – z Włoch i Hiszpanii. Do sporów przyczynił się brak waloryzacji starych kontraktów, ale charakterystyczne jest, że wiele innych firm, które dysponują w Polsce własnym potencjałem, zostało na placach budowy. Wolały dokończyć prace i o kwestie godziwych rozliczeń starać się osobno.
Wszyscy mają też w pamięci kłopoty z budową autostrady A2 w 2011 r., kiedy plac robót porzuciła chińska firma Covec. Teraz, kiedy znowu pojawiło się duże zainteresowanie naszymi inwestycjami wykonawców z Państwa Środka, wracają też obawy, czy sobie poradzą. Wielkie zdziwienie kilka dni temu wzbudziła np. oferta firmy China Harbour Engineering Company LTD na budowę odcinka trasy S19 z dwukilometrowym tunelem koło Rzeszowa. Za prace chce otrzymać 1,2 mld zł – aż o 600 mln zł mniej od kosztorysu GDDKiA i o 1 mld zł mniej od kwoty zgłoszonej przez drugiego w kolejności oferenta.
Dlatego drogowcy chcą wprowadzić zabezpieczenia, które zminimalizowałyby ryzyko startu w przetargach nierzetelnych firm.
Reklama