Donald Trump, który dopiero co jasno dał do zrozumienia, że Europa przestaje już być w kręgu jego militarnych zainteresowań i to on zamierza decydować o wielu europejskich sprawach, nagle chce, by sojusznicy ruszyli mu z pomocą. A tej potrzebuje w wielkiej wojnie gospodarczej z Chinami, którą rozpocząć ma jedno rozporządzenie.

USA idą na własną krucjatę. Chcą do niej zmusić też sojuszników

Do projektu nowego rozporządzenia wykonawczego, przygotowanego przez administrację Donalda Trumpa, dotarł Reuters, a celem dokumentu, przynajmniej w teorii, ma być ożywienie amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Jak to jednak Trump ma w zwyczaju, stać ma się to kosztem reszty świata, bowiem dokument zakłada nałożenie opłat za cumowanie w amerykańskich portach wszystkich statków, które albo pływają pod chińską banderą, albo nawet jedynie zostały w Chinach wyprodukowane. Opłaty miałyby też objąć przewoźników, korzystających ze statków chińskiej produkcji.

Jak informuje Reuters, ruch ten uderzy nie tylko w Chińczyków, ale w cały światowy handel. Nie jest bowiem tajemnicą, że lwia część pływających po świecie statków powstała właśnie w chińskich stoczniach.

„Plan ten może spowodować znaczne koszty dla głównych przewoźników kontenerowych, w tym chińskiego COSCO, szwajcarskiego MSC, duńskiego Maersk i tajwańskiego Evergreen Marine, a także dla operatorów statków przewożących masowo żywność, paliwo i samochody” – pisze Reuters.

Jakby tego było mało, administracja Donalda Trumpa nie zamierza jedynie ograniczyć się do amerykańskich portów i w nich pobierać opłaty, ale chce także zmusić do tego sojuszników, w tym Europę. Jak podano w projekcie rozporządzenia, Ameryka zamierza „naciskać na sojuszników, aby postępowali podobnie, w przeciwnym razie narażą się na odwet”. Nie wiadomo na razie, na czym miałby polegać ten odwet, jednak po ostatnich zapowiedziach względem Europy można spodziewać się, iż chodzić może o kolejne cła.

Handel światowy legnie w gruzach

Choć na pierwszy rzut oka wydawać się może, że światowy handel powinien sobie poradzić z opłatami, nakładanymi na statki chińskie, czy też wyprodukowane w Chinach, jednak liczby pokazują, że wcale nie będzie to takie łatwe. Dziś bowiem za aż 50 proc. ładowności światowego handlu morskiego odpowiadają statki powstałe właśnie w chińskich stoczniach. Dla porównania, w 1999 roku odsetek ten wynosił zaledwie 5 proc.

W rozporządzeniu nie podano jeszcze kwot, jakie operatorzy musieliby płacić za każdy statek towarowy, zawijający do amerykańskich portów, jednak pewnych wskazówek doszukiwać można się w amerykańskich dokumentach sprzed miesiąca. Jak przypomina Reuters, to właśnie wtedy Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych wnioskowało, aby opłata taka wynosiła 1,5 mln dolarów od każdego statku wyprodukowanego w Chinach. A jak swe plany argumentuje administracja Trumpa? Niemal identycznie, jak i wcześniejsze groźby względem Ukrainy, czy Europy.

„Bezpieczeństwo narodowe i dobrobyt gospodarczy Stanów Zjednoczonych są dodatkowo zagrożone z powodu nieuczciwych praktyk handlowych Chińskiej Republiki Ludowej w sektorach morskim, logistycznym i stoczniowym” – podaje projekt rozporządzenia.