"Same tylko nadmiarowe zyski z ropy i gazu, małego 5-milionowego państwa jakim jest Norwegia, przekroczą 100 miliardów euro" - ostrzegał polski premier już w maju br.

Pałac Elizejski poinformował, że w rozmowie telefonicznej w środę wieczorem z premierem Norwegii Jonasem Gahr Store prezydent Francji "z zadowoleniem przyjął starania Norwegii o zwiększenie eksportu gazu, a tym samym przyczynienie się do zmniejszenia uzależnienia Europy od rosyjskich węglowodorów".

Macronwezwał Norwegię do kontynuacji i wzmocnienia działań na rzecz walki z podwyżkami cen energii w Europie” – dodano.

W wyniku ograniczenia przez Moskwę dostaw gazu w odwecie za sankcje europejskie po rosyjskiej agresji na Ukrainę Norwegia stała się głównym dostawcą tego surowca do Europy, z którą jest połączona rozległą siecią gazociągów.

Reklama

"To nie jest normalne. To nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie, niechcący oczywiście, bo to nie jest wina przecież Norwegii, ta wojna na Ukrainie, ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje. Na wywołanej przez Putina wojnie" - ocenił premier Morawiecki podczas spotkania z młodzieżą w maju.

Apel premiera Morawieckiego przypomniał we wrześniu "The Economist" zauważając, że Polska jako pierwsza podniosła ten problem, kiedy premier potępił "chore" ceny norweskiego gazu.

"Teraz, dzięki wojnie, przychody Norwegii z eksportu energii wzrosły do ponad 200 mld dolarów rocznie. Gdyby nie fakt, że Norwegia rozsądnie chowa taką gotówkę w państwowym funduszu majątkowym, to przy tych cenach każdy Norweg mógłby dostać roczny czek o wartości około 40 tys. dolarów — mniej więcej tyle, ile wynosi PKB na głowę mieszkańca Unii Europejskiej. Zamiast tego 5,5 mln obywateli Norwegii musi zadowolić się majątkiem wartym 1,2 bln dolarów, pomimo niedawnego spadku wartości inwestycji" - wylicza "The Economist".

Dziennik „Le Figaro” podał, że według oficjalnych prognoz eksport gazu norweskiego może osiągnąć w tym roku rekordowy poziom 122 mld metrów sześciennych.

Również portal Politico pisał we wrześniu o tym, że od kiedy Norwegia wyparła Rosję jako największe źródło gazu w UE, a spływają do niej "strumienie gotówki".

Centrolewicowy rząd państwa nordyckiego – składający się z Socjaldemokratów i Partii Centrum – twierdzi, że solidaryzuje się ze wzrostem produkcji o 1,4 miliarda metrów sześciennych na trzech kluczowych polach w marcu, co oznacza wysyłanie większej ilości gazu do UE. Twierdzi, że Norwegii nie należy obwiniać za siły rynkowe pozostające poza jej kontrolą.

Były lider norweskiej Partii Zielonych Rasmus Hansson nazwał „+moralnie niewłaściwym+ czerpanie korzyści z podwyżek cen spowodowanych przede wszystkim przez wojnę i argumentował, że Norwegia ryzykuje również zniszczenie relacji z kluczowymi europejskimi partnerami handlowymi, zmuszając ich do płacenia tak wysokich cen gazu" - podał Politico.

„Uważamy, że Norwegia jest krótkowzroczna i zbyt samolubna” - powiedział Hansson brukselskiemu portalowi.

"Otrzymujemy bardzo duży nieoczekiwany zysk, ale pytanie brzmi, czy te pieniądze należą do nas, jako że najbardziej oczywistym powodem wzrostu cen i dodatkowego dochodu jest katastrofa, która spotkała Ukraińców?” - pytał retorycznie norweski parlamentarzysta.

Premier Norwegii Jonas Gahr Store oświadczył, że jego kraj nie odrzuca z góry nałożenia limitów cenowych na gaz, tak aby powstrzymać kryzys energetyczny w Europie.

Norwegia ogłosiła w środę zaostrzenie bezpieczeństwa wokół swoich obiektów naftowych i gazowych, które uważa się za potencjalny główny cel sabotażu.

Autorki: Katarzyna Stańko, Daria Al Shehabi