Zamiast wymieniać stare kopciuchy, rząd wydaje miliardy na dodatki węglowe i ponownie dopuszcza do sprzedaży węgiel najgorszej jakości. Uchwały antysmogowe są przesuwane, a o zanieczyszczeniu powietrza znowu zaczyna się mówić, że to wymysł ekologów. Jak się z tym czujesz?

Źle się czuję. Jestem wściekły, patrząc na to, co wyrabiają politycy. Na ich nieodpowiedzialność. To, co nam teraz serwują, to nie tylko pogłębienie problemu smogu, lecz także obciążenie nas, jako podatników, na wiele lat.

Ale mamy wojnę, szalejącą inflację, zbliża się kryzys. W obliczu tych wyzwań walka ze smogiem po prostu spadła na liście priorytetów…

Wiem, że nie wszystko zależy od polskich polityków. To dla nas wszystkich bardzo trudny czas, pełen napięć i niepokoju. Ale w tym momencie powinniśmy przyspieszyć transformację energetyczną Polski, docieplić nasze domy, poprawić ich efektywność energetyczną, uniezależnić się od węgla.
Reklama

To brzmi jak często powtarzane hasło, że „każdy kryzys to także szansa”.

To, że społeczeństwo ponosi dziś tak wielkie koszty, że ludzie muszą kupować drogi węgiel, którego państwo szuka desperacko na zagranicznych rynkach, jest pokłosiem wieloletnich zaniedbań. Zamiast przez lata dotować węgiel i uzależniać się od importu „czarnego złota” z Rosji, mogliśmy wykorzystać te pieniądze, by ocieplić i zmodernizować 3 mln polskich domów. Nie zużywalibyśmy teraz 10 mln t węgla rocznie, by je ogrzać, tylko znacznie poniżej 5 mln t. Mielibyśmy nie tylko zdecydowanie mniejszy smog, lecz także większe bezpieczeństwo energetyczne.

A mamy powrót do narracji sprzed kilku lat, że smog nie szkodzi, a liczby zgonów z powodu fatalnej jakości powietrza są zawyżone. Przez jakiś czas nawet nie wypadało tak głośno mówić.

Już słyszeliśmy od byłego ministra zdrowia, że „smog to teoretyczny problem”. Tyle że to było dobrych sześć lat temu. A teraz momentami czuć, jakbyśmy wracali do punktu startu. I znowu słyszymy te bzdury i wymysły. To właśnie ci powtarzający je bez opamiętania politycy biorą odpowiedzialność za te wszystkie przedwczesne zgony, za choroby, do których powstawania przyczynia się smog: zawały mięśnia sercowego, choroby nowotworowe.

„Smog nie szkodzi, tylko hartuje organizm” - powiedział Jan Duda, przewodniczący sejmiku województwa małopolskiego i ojciec prezydenta, gdy przesuwano o dwa lata terminy na wymianę starych kotłów, które ustalono w uchwale antysmogowej. Byłeś tam wtedy?

Byłem.

I co myślałeś?

Byłem zszokowany. To jest skandaliczna postawa, przejaw braku edukacji i skrajnej nieodpowiedzialności. Zaproponowaliśmy później przewodniczącemu Dudzie spotkanie ze światowej klasy epidemiologiem, który by mu wytłumaczył, że nie ma czegoś takiego jak bezpieczny poziom zanieczyszczenia pyłem zawieszonym. Że nie ma czegoś takiego jak „uodparnianie poprzez smog”. To bzdura. Obawiam się jednak, że wciąż są politycy, którzy mogą się spotykać z najlepszymi ekspertami, a i tak będą dalej robić to samo, bo wydaje im się, że zyskają tym poparcie wyborców. To czysty cynizm.

Jaka tu może być korzyść polityczna?

Niektórzy poczuli, że to jest temat, którym można dzielić społeczeństwo, że rozgrzewa emocje i można na nim zbić kapitał, prowadząc narrację, że to zła Unia wpędza nas w jakąś zieloną transformację, że nie możemy wprowadzać żadnych restrykcji, albo że ekolodzy wymyślają sobie jakieś dziwne przepisy.

Cały wywiad w weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej

Andrzej Guła - ekonomista środowiska, aktywista, ekspert ds. efektywności energetycznej i ochrony powietrza. Współzałożyciel i lider Polskiego Alarmu Smogowego