"Niemiecka polityka bezpieczeństwa energetycznego od dawna opierała się na dwóch filarach: +globalnej Energiewende+ (transformacji energetycznej), czyli promocji maksymalistycznej strategii, gdzie 100 proc. energii jest pozyskiwanych ze źródeł odnawialnych bez udziału atomu i paliw kopalnych. Ma to być rzekomo jedyne +zielone+ rozwiązanie problemu zmian klimatu. Drugi filar to zależność od Rosji w zakresie importu taniego gazu ziemnego. W sposób oczywisty zakładał on prymat narodowego, egoistycznego interesu gospodarczego Niemiec nad bezpieczeństwem energetycznym Ukrainy, Polski i Europy Wschodniej. Załamał się jednak wraz z agresją Putina na Ukrainę" - przypomina O'Donnell.

Niemcy nie modyfikują swojej polityki

Jak zwraca uwagę, w nowej sytuacji Niemcy nie wycofują się, ani nie modyfikują swojej Energiewende. Przeciwnie, jeszcze silniej niż poprzednio próbują ją przedstawiać jako domniemany sposób na uwolnienie się od ryzyka geopolitycznego.

Reklama

"Tymczasem w kolejnych niezależnych raportach na temat niemieckiej transformacji energetycznej jasno wynika, że Niemcy nigdy nie będą w stanie zaspokoić swoich potrzeb energetycznych wyłącznie z krajowych źródeł odnawialnych. Co, w związku z tym, robi rząd RFN i jego eksperci? Zachęcają niemieckie firmy do inwestowania w budowę farm wiatrowych i fotowoltaicznych za granicą. Wyprodukowany tam prąd miałby być sprowadzany nad Ren bezpośrednio lub - po przekształceniu - w postaci tzw. zielonego wodoru" - tłumaczy ekspert.

"Zielona neokolonialna mentalność"

"W efekcie Niemcy nalegają na Ukrainę, ale też Mauretanię, Namibię, Irak i Chile, by stały się gigantycznymi farmami wiatrowymi lub fotowoltaicznymi. Wszystkie te kraje borykają się z głębokimi kryzysami bezpieczeństwa i/lub zarządzania. Wielu przedstawicieli tych krajów mówi wprost, że działania kanclerza Olafa Scholza oraz wicekanclerza i ministra gospodarki Roberta Habecka w tej dziedzinie to przejaw nowej, +zielonej neokolonialnej+ mentalności, ignorującej prawdziwe, naglące problemy miejscowej ludności" - zwraca uwagę Thomas O'Donnell.

"Importowany z odległych krajów zielony wodór jest nieefektywny i kontrproduktywny dla ochrony klimatu oraz pozytywnego rozwoju gospodarki i energetyki tych państw" - podsumowuje analityk.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)