Jak czytamy w porozumieniu, którego treść – uzyskaną na podstawie przepisów o informacji publicznej – opublikował dziś skupiający pracowników sądów związek „Ad Rem”, na wniosek „Solidarności” ustalono, że „prace nad Polityką Energetyczną Polski do 2040 r. powinny być prowadzone kompleksowo dla całego dokumentu, a nie (tylko - DGP) dla części elektroenergetycznej”. Strona rządowa zobowiązała się też do kontynuowania dialogu ze stroną społeczną „w celu wypracowania optymalnych rozwiązań w zakresie rozwoju polskiej energetyki”.

Konsultacje kontra Polityka Energetyczna

Zapisy te oznaczają w praktyce, że rząd wycofuje się z koncepcji zmian, nad którą przez ponad rok toczyły się prace pod kierownictwem Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Korekta, której założenia przyjął pod koniec marca ub.r. - na fali kryzysu związanego z rosyjską inwazją na Ukrainę – ma zostać dokonana w ramach szerszej przebudowy Polityki Energetycznej Polski (PEP), która oprócz elektroenergetyki ma objąć także sektory przemysłu, transportu, rolnictwa oraz budynków i – w przeciwieństwie do skromniejszych propozycji resortu klimatu – poprzedzona ma zostać pełnowymiarowymi konsultacjami społecznymi. Biorąc pod uwagę czas potrzebny na prace nad rozszerzoną aktualizacją oraz jej skonsultowanie, nie ma wątpliwości, że na przyjęcie zmian poczekamy co najmniej do przyszłego roku.

Reklama

W resorcie klimatu słyszymy zapewnienia, że prace nad aktualizacją nie pójdą na marne, bo opracowany projekt stanie się podstawą dla nowego dokumentu. Ale czy tak rzeczywiście będzie, zależy od wielu czynników, na czele z układem sił w parlamencie po jesiennych wyborach.

Koniec z dekarbonizacją?

Tzw. mała aktualizacja dla elektroenergetyki, której zapisy opisywaliśmy szereg razy na łamach DGP, polegać miała na dołączeniu do obowiązującej polityki dodatkowego scenariusza prognostycznego dla sektora elektroenergetyki. Zakładał on szybszą dekarbonizację – m.in. poprzez przyspieszony rozwój odnawialnych źródeł energii i energetyki jądrowej, w tym małych reaktorów, z których pierwsze mogłyby powstać jeszcze przed końcem bieżącej dekady.

Równocześnie nowy scenariusz miał wziąć pod uwagę wpływ rosyjskiej inwazji na Ukrainę na rynki energii, w tym podwyższone i niestabilne ceny gazu. W rezultacie gaz uzyskałby znacznie mniejszy udział w miksie w okresie przejściowym polskiej transformacji niż zakłada to obowiązująca PEP. Po części – zwłaszcza w okresie poprzedzającym uruchomienie planowanych mocy jądrowych – rolę uzupełnienia dla OZE odegrałyby natomiast elastyczne jednostki węglowe. Co do tego ostatniego aspektu proponowanych zmian coraz częściej pojawiały się wątpliwości – w ocenie części ekspertów przyjęte przez MKiŚ prognozy przeszacowały ceny gazu, a nazbyt optymistycznie określiły koszty węgla i uprawnień do emisji, które w większym stopniu obciążają węglówki.

Jednocześnie zgodnie z zaprojektowaną przez rząd ścieżką transformacji, w perspektywie roku 2040 znaczenie węgla miało szybko spadać. Na koniec przyszłej dekady jego udział w miksie miałby wynosić już zaledwie 8 proc., a najbardziej emisyjne jednostki oparte na węglu brunatnym zostałyby wygaszone lub przeniesione do rezerwy. Zgodnie z widzianymi przez nas założeniami aktualizacji w 2040 r. w systemie pozostałoby już tylko ok. 0,7 GW z istniejących dziś niemal 9 GW tego typu mocy. Plany w tym kształcie uzyskały poparcie kluczowych resortów i spółek Skarbu Państwa (które, jak wynika z naszych informacji, odegrały kluczową rolę w pracach nad projektem), ale spotkały się ze sprzeciwem ze strony Suwerennej Polski, która domagała się m.in. rozwoju wydobycia węgla brunatnego w Złoczewie i wydłużenia w ten sposób pracy największej polskiej elektrowni – Bełchatowa.

Protest strony społecznej

Zapisy zeszłotygodniowego porozumienia wskazują, że znaczącą rolę w blokowaniu rządowej aktualizacji – do której przyjęcia miało pierwotnie dojść w marcu – mogli odegrać także związkowcy. W sygnowanym przez Mateusza Morawieckiego porozumieniu z „Solidarnością” znalazła się też deklaracja, iż nowy PEP nie naruszy zapisów umów społecznych z przedstawicielami górnictwa węgla kamiennego, węgla brunatnego i elektroenergetyki, w tym planów dotyczących wydzielenia aktywów węglowych spółek. Choć procedowana przez rząd „mała aktualizacja” nie podlegała konsultacjom społecznym, nieformalny wpływ strony społecznej na prace był znaczący. Z dokumentu, który widzieliśmy, prezentującego efekty prac nad PEP prowadzonych przez resort klimatu wynika, że pierwotnie pod nadzorem MKiŚ powstały trzy warianty nowej ścieżki transformacyjnej, które zostały przedstawione do zaopiniowania związkowcom i wybrany został ten, który uzyskał najlepsze oceny. Jeden z nich został odrzucony przez opiniujących ze względu na – jak czytamy – stosunkowo niskie ceny gazu, „co powodowało wysoką produkcję energii elektrycznej z gazu kosztem produkcji z węgla”.

Z zapisów porozumienia wynika zarazem, że rząd planuje kolejny program pomocy dla przemysłu energochłonnego, dotkniętego przez wahania cen prądu. Na subsydia miałoby zostać przeznaczone 5 mld zł. Jak podano, założenia programu są obecnie przedmiotem uzgodnień prenotyfikacyjnych z Komisją Europejską.

Skromniejsze od zapowiadanych są natomiast uzyskane przez związki koncesje dla pracowników budżetówki. Jeszcze na jesieni ub.r. Piotr Duda postulował, by płace w sferze budżetowej wzrosły o 20 proc. Również inne centrale – OPZZ i Forum Związków Zawodowych – domagały się dwucyfrowych podwyżek. Ostatecznie jednak zaplanowane już w budżecie, pierwsze w tej dekadzie podwyżki na poziomie niespełna 8 proc. - znacząco niższym od wskaźnika inflacji – uzupełnią jedynie świadczenia jednorazowe. Na mocy porozumienia rząd ma skierować na te dodatki niecały miliard złotych.