Rekrutację na studia II stopnia na kierunku „Energetyka Jądrowa” ogłosiły właśnie m.in. Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Politechnika Warszawska, Politechnika Wrocławska, Politechnika Gdańska, Politechnika Śląska i Politechnika Poznańska. Studia podyplomowe w tym zakresie prowadzą (obok wymienionych uczelni) m.in. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie i Uczelnia Łazarskiego. Ponadto na czołowych uniwersytetach (w tym Uniwersytecie Warszawskim) studenci kształcą się w zakresie chemii jądrowej.

Dr inż. Paweł Gajda, wykładowca Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, wiceprezes European Nuclear Society, popularyzator tematyki energii atomowej, przyznaje, że sprawnie przeprowadzony proces lokowania, planowania i projektowania elektrowni jądrowej trwa około pięciu lat, a sama budowa zajmuje minimum siedem, osiem, a bywa, że ponad dziesięć lat, dlatego możemy się spodziewać, że pierwsze siłownie powstaną w naszym kraju najwcześniej w połowie następnej dekady. Już w 2023 roku zaobserwowaliśmy jednak skokowy wzrost zapotrzebowania na specjalistów ze strony krajowego przemysłu.

- Do wszystkich ambitnych przedsięwzięć jądrowych Polska potrzebuje kadry już teraz, a nie dopiero na etapie eksploatacji. Ktoś musi przygotować dokumentację tych elektrowni, ktoś musi robić ekspertyzy, analizy, ktoś musi umieć je weryfikować. Wreszcie – ktoś musi to dobrze zbudować. Winniśmy najpierw wykształcić odpowiednią liczbę tych, którzy zajmą się kształceniem wszelkich niezbędnych specjalistów. I nie mam tu na myśli tylko inżynierów wyspecjalizowanych w energetyce jądrowej, bo – wbrew pozorom – nawet na etapie eksploatacji stanowią oni mniejszość personelu. Prosty przykład: we Francji opóźniły się remonty elektrowni jądrowych, bo zabrakło wykwalifikowanych spawaczy – wyjaśnia ekspert.

Specjaliści od energetyki jądrowej w Polsce

Reklama

Podkreśla, że – szczęśliwie - część polskich uczelni, w tym AGH, zachowało ciągłość zarówno w obszarze badawczym, jak i kształcenia w obszarze energetyki jądrowej. Dzięki temu Polska dysponuje kompetentną kadrą. - Jest ona jednak nie dość liczna - jeśli uwzględnić perspektywę dziesięciu czy piętnastu lat. Musimy też wkrótce zastąpić fachowców, którzy niedługo będą przechodzić na emerytury. Tu niezbędny jest silny impuls, aby faktycznie te nowe kadry się pojawiały. Na razie mamy zalążek, od którego możemy zacząć budować cały sektor – komentuje Paweł Gajda.

Podkreśla, że do uczelni musi trafić więcej programów badawczych związanych z atomem, bo bez tego nie stworzymy odpowiednio licznego i kompetentnego środowiska naukowego. Równolegle musimy zintensyfikować kształcenie wszystkich potrzebnych specjalistów, począwszy od budownictwa przez energetykę po mechanikę i automatykę.

- Specjalizacji, które będą potrzebne, jest naprawdę sporo. Wprawdzie są w Polsce firmy, które zdobyły doświadczenie na budowach elektrowni jądrowych za granicą, ale to wciąż zbyt mało, by zrealizować program jądrowy. Podobnie jak w kształceniu - mamy tu zalążek kadr, z których doświadczenia możemy korzystać. Ale i w tym wypadku musi się pojawić impuls, aby tę wiedzę upowszechnić. Polskie firmy muszą wdrożyć odpowiednie normy, standardy jakości itd. Wymagania w branży jądrowej są odpowiednio wyższe, ponieważ kluczowe jest tutaj zapewnienie bezpieczeństwa – kwituje Paweł Gajda.