"Uruchomiliśmy na Białorusi nasze narzędzia przeciwko cenzurze, by Telegram pozostawał dostępny dla większości użytkowników. Połączenie jest jednak wciąż bardzo niestabilne, gdyż czasami internet jest całkowicie wyłączany w tym kraju" - napisał Durow.

Od niedzieli, kiedy na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, w kraju są problemy z dostępem do internetu, w tym m.in. do serwisów społecznościowych i komunikatorów, takich jak Telegram, Facebook czy Vkontakte.

"Cel odłączenia internetu jest oczywisty – to izolacja informacyjna i uniemożliwienie koordynacji protestu poprzez komunikatory i sieci społecznościowe" – powiedział PAP Andrej Parotnikau, ekspert ds. bezpieczeństwa.

Reklama

Prezydent Alaksandr Łukaszenka zapewnił, że internet na terytorium Białorusi blokowany jest z zagranicy, a nie przez władze. "Kogoś ręce świerzbią i wzywa, by wychodzić na ulice. Nawet internet odłączają z zagranicy, żeby wzbudzić u ludzi niezadowolenie. Teraz nasi specjaliści sprawdzają, skąd pochodzi ta blokada" - powiedział Łukaszenka.

Na Białorusi drugi dzień trwają protesty po niedzielnych wyborach prezydenckich, które - według oficjalnych wyników - wygrał Łukaszenka. Niezależni obserwatorzy twierdzą, że w czasie wyborów dochodziło do licznych nieprawidłowości, a frekwencja w lokalach wyborczych była zawyżana. Milicja używa granatów hukowych i gumowych kul. MSW podało, że podczas poniedziałkowych protestów w Mińsku zginął mężczyzna "usiłujący odpalić ładunek wybuchowy, który eksplodował w jego rękach".(PAP)