Z Walaryną Kustawą rozmawia Michał Potocki
3 czerwca o 16.13 napisałaś na Facebooku: „Wyważają drzwi”. O 17.49 dodałaś: „Właśnie przyszli do mojej oficjalnej pracy i do rodziców. Czekają pod drzwiami mojego domu”. A potem zniknęłaś na kilka dni. Co się wtedy z tobą działo?
Kiedy przyszli, nie zastali mnie w domu. Wyszłam na pół godziny i w tym czasie pewna osoba uprzedziła mnie, żebym nie wracała, bo właśnie wyważają drzwi. Nie mogę powiedzieć, kto mnie ostrzegł, żeby nie zaszkodzić tej osobie. Poszłam na siłownię, więc miałam tylko spodnie, koszulkę, plecak z wodą i telefon. Wcześniej nie szykowałam się na taką sytuację. Nie chciałam wyjeżdżać z ojczyzny. Bliskie było mi stanowisko Maryi Kalesnikawej, która podarła paszport, gdy chcieli ją wyrzucić z kraju. Rozpatrywałam wariant, że pójdę siedzieć. Wszyscy ci, których posadzili, są bohaterami. Ale przyjaciele przekonali mnie do ewakuacji argumentem, że mam dwuletnią córkę, którą powinnam się zająć.
Reklama