Gazociąg łączący Rosję i Niemcy z technicznego punktu widzenia jest gotowy do eksploatacji, ale nie może się ona rozpocząć bez koniecznych zezwoleń i certyfikacji; proces ten decyzją kanclerza Niemiec Olafa Scholza oraz Federalnej Agencji ds. Sieci został wstrzymany we wtorek w reakcji na działania Rosji wobec Ukrainy.

W celu budowy i późniejszej eksploatacji NS2 Gazprom założył w 2015 roku spółkę Nord Stream 2 AG z siedzibą w Szwajcarii. Pierwotnie w skład konsorcjum wchodziło pięć europejskich grup energetycznych: Engie (Francja), Shell (Wielka Brytania), OMV (Austria) oraz Wintershall DEA i Uniper (Niemcy).

„Jednak po tym, gdy Polska złożyła skargę do UE, firmy te wycofały się, pozostając w projekcie jako inwestorzy” – przypomina RND. Łączny koszt projektu to ok. 10 mld euro, z czego połowę poniósł Gazprom (5 mld euro), a połowę pięć pozostałych firm (po 1 mld euro).

Szczegóły umów nie zostały upublicznione, jednak eksperci zakładają, że firmy energetyczne działają jak inwestorzy finansowi: udostępniły kapitał na budowę gazociągu, aby zarabiać na odsetkach. „Ryzyko dodatkowych kosztów z powodu opóźnień w budowie, takich jak amerykańskie sankcje wprowadzone w 2019 r. wobec firm zaangażowanych w przedsięwzięcie czy przedłużający się proces certyfikacji przez Federalną Agencję ds. Sieci, poniósłby Gazprom. Rosyjski koncern musiałby obsługiwać kredyty, choć nie ma jeszcze dochodów” – wyjaśnia RND.

Reklama

Eksperci zakładają także, że w przypadku zamknięcia projektu zarówno Gazprom, jak i pozostałych pięć firm musiałoby uznać swój wkład finansowy za „nie do odzyskania”. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że firmy broniłyby się roszczeniami odszkodowawczymi.

Podczas wizyty kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Waszyngtonie prezydent USA Joe Biden zapowiedział podczas wspólnej konferencji prasowej, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, "nie będzie więcej Nord Stream 2". Biden mógłby zrealizować swoją deklarację na dwa sposoby: „albo rurociąg musiałby zostać zniszczony siłą, albo presja polityczna na Niemcy musiałaby być na tyle silna, że rząd zdecydowałby o jego zamknięciu” – pisze RND.

„Zamknięcie” NS 2 przez niemiecki rząd nie jest wcale proste. „Rząd nie może de facto interweniować w proces prawny certyfikacji rurociągu, czym zajmuje się Federalna Agencja ds. Sieci. Trzeba by całą sprawę połączyć z wywłaszczeniem i odszkodowaniem” - spekulują eksperci.

Do tej pory Gazprom dokładał wszelkich starań, aby spełniać wszystkie wymogi nakazane przez regulatora. Koncern założył niemiecką spółkę zależną Gas for Europe GmbH w Schwerinie (Meklemburgia-Pomorze Przednie), co miało spełnić wymogi dyrektywy gazowej UE. Gas for Europe GmbH miał być właścicielem i operatorem niemieckiej części gazociągu, obejmującej ok. 54-kilometrowy odcinek rurociągu na niemieckich wodach terytorialnych oraz stację w Lubminie w (Meklemburgia-Pomorze Przednie).