Czwartkowe wzrosty cen kryptowalut są jak zbyt mały plaster na zbyt dużą ranę. Cały rynek stracił ponad trzy czwarte wartości od początku roku. Za ostatnią przeceną stoją Stany Zjednoczone, ale to tak naprawdę powrót do poziomów sprzed boomu z końcówki ubiegłego roku. Amerykański nadzorca zyskał dodatkową amunicję do uregulowania ICO - pisze Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.

Wartość rynkowa kryptowalut w zaledwie kilka miesięcy spadła o blisko 80 proc. W czwartek wynosiła ok. 194 mld dolarów, podczas gdy 7 stycznia br. było to jeszcze 827 mld dol. (dane Cinkciarz.pl). Szczególnej przecenie poddawana była w ostatnich dniach druga co do wartości kryptowaluta, ether.

Ameryka nie podnosi szlabanu

Jej cena w środę spadła nawet poniżej 170 dolarów, do najniższego poziomu od połowy lipca 2017 r. Jeżeli popatrzymy na cenę ze stycznia, dobrze obrazuje to skalę przeceny: jeden ether osiągnął wartość nawet ponad 1420 dolarów. Byliśmy więc świadkami ok. 90-procentowego spadku ceny drugiej co do wielkości kryptowaluty na rynku.

W czwartek obserwowaliśmy już odreagowanie ostatnich spadków na całym rynku kryptowalut, ale patrząc na ostatni rok, wartość jednego ethera jest pod szczególną presją po ostatnich decyzjach amerykańskiego regulatora finansowego (SEC) oraz orzeczenia sądu w Nowym Jorku. SEC wstrzymał w USA handel dwoma instrumentami opartymi o ceny bitcoina i ether, tj. Bitcoin Tracker One and Ether Tracker One.

Reklama

Oba instrumenty, notowane na szwedzkiej giełdzie, oferowane są w USA poza oficjalnym obrotem (“over-the-counter”). SEC w uzasadnieniu swojej decyzji stwierdził, że “brak jest aktualnych, spójnych i szczegółowych informacji” na temat tych instrumentów. Cały sęk w tym, że są one z założenia podobne do funduszy ETF, a wejście tych do regulowanego obrotu SEC konsekwentnie blokuje.

Jednak większy wpływ na cenę ether mogło mieć wspomniane orzeczenie nowojorskiego sądu w kwestii oferty publicznej kryptowalut, tzw. ICO. W sprawie kryminalnej przeciwko osobie oferującej kryptowalutę rzekomo wspartą przez inwestycje w nieruchomości oraz diamenty, sędzia Raymond Dearie z sądu w Brooklynie orzekł, że ICO wpadają w te same regulacje w USA co oferty publicznej m.in. akcji na giełdzie.

Ether z kolei jest właśnie bardzo często wykorzystywany do przeprowadzania ICO, stąd spadki dotykać mogą go nieco bardziej. Już w styczniu tego roku, przewodniczący SEC, Jay Clayton, mówił, że tego typu transakcje powinny być uregulowane, biorąc pod uwagę dużą ilość oszustw związanych właśnie z ICO. To silny argument, i ważny pierwszy krok, dla amerykańskiego nadzorcy finansowego, by móc sprawować większy nadzór nad rynkiem ICO. A jest o co walczyć - w tym roku już ok. 19 mld dolarów zostało zebranych, właśnie używając tej metody (dane Coinschedule.com).

Powrót do listopadowej rzeczywistości?

Jeżeli popatrzymy w szerszej perspektywie - uregulowanie tego rynku może być tylko pozytywny dla kryptowalut. W krótkim okresie tego typu wydarzenia mogą negatywnie wpływać na ceny, ale wynika to także z rewizji nadziei i oczekiwań, jakie inwestorzy mieli w stosunku do kryptowalut.

A w grudniu czy styczniu poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. Natomiast oczekiwana szybka adaptacja kryptowalut do globalnego systemu finansowego, czy do życia codziennego, nigdy nie nastąpiła. Obecna przecena obserwowana na tym rynku jest brutalną weryfikacją zbyt wygórowanych oczekiwań.

Dalszych spadków cen nie można więc wykluczać, choć wycofanie się wartości całego rynku kryptowalut do poziomu z początku listopada ub.r., czyli sprzed “boomu” i szczytów cenowych bitcoina czy ethereum, może być dobrym momentem do stopniowego odrabiania strat przez te wirtualne waluty.

>>> Czytaj też: Dwa ciosy i bitcoin na deskach. Co się stało na rynku kryptowalut?