Ich zastrzeżenia budzą zwłaszcza ciągnące się w nieskończoność comiesięczne konferencje szefa NBP, na których słyszą niewiele konkretów, więcej jest dygresji na temat tego, co aktualnie zajmuje szefa banku centralnego. Jak mogłaby wyglądać komunikacja ze strony banku centralnego, pokazała w piątek Joanna Tyrowicz, wybrana kilka miesięcy temu przez senat członkini RPP. Ekonomistka z tego skrzydła rady, któremu niespecjalnie po drodze z szefem banku centralnego (z wzajemnością).

Miejsce było dość niespodziewane, ale jeśli się nad tym zastanowić, dobrane całkiem sensownie: chodzi bowiem o zebranie koła naukowego studentów warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej, którzy powołali „Gabinet Cieni RPP”: analizują sytuację w gospodarce w Polsce i na świecie, to, co dzieje się na rynkach finansowych, opracowują własne prognozy i na tej podstawie „podejmują decyzje” w sprawie stóp (w piątek przegłosowali, że potrzebna była podwyżka o 0,25 pkt proc.).

Wypowiedź zajęła Tyrowicz raptem kilka minut. Ekonomistka zaczęła od tego, że w "Rada Polityki Pieniężnej z troską podchodzi do kosztów społecznych wywoływanych przez inflację w Polsce ". Dalej wskazywała, że "utrzymanie inflacji na niskim poziomie jest obowiązkiem RPP, Rada pozostaje zdeterminowana, by sprowadzić inflację do celu 2,5 proc. w średnim okresie". Inne zdanie z jej wystąpienia: "Na ostatnim posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o zachowaniu stop na niezmienionym poziomie. W ocenie Rady dotychczasowe podwyżki do poziomu 6,75 proc. nadal oddziałują na gospodarkę, ograniczając presję na wzrost cen ze strony popytu konstrukcyjnego". I podsumowanie: "Rada nie zakończyła cyklu podwyżek. Dalsze decyzje zależeć będą od napływających danych."

Swoje wystąpienie Tyrowicz okrasiła stwierdzeniem: "Powyższy komunikat odzwierciedla stanowisko większości RPP. Komunikat ten konsumuje treści zawarte w informacji po posiedzeniu RPP w dniach 7-8 marca oraz treści przedstawione w imieniu Rady podczas konferencji prezesa NBP 9 marca".

Reklama

Więc nie jest tak, że prezes Glapiński tego wszystkiego nie mówi. Zwłaszcza to ostatnie – o tym, że cykl podwyżek został co najwyżej przerwany, jest mantrą powtarzaną przez niego od miesięcy. W tym na ostatniej, czwartkowej konferencji prasowej. Problem w tym, że w potoku myśli prezesa ważne rzeczy trudno wyłowić. Albo też akcenty rozłożone są w taki sposób, że wychodzi na coś innego. Przykładowo: prezes często mówi o społecznych kosztach, jednak nie inflacji, a bezrobocia.

Inna sprawa, że oficjalna komunikacja banku centralnego w ostatnim czasie jakby drgnęła – na plus. „Informacja” po ostatnim posiedzeniu Rady była bardziej skondensowana niż dotąd. A i ostatnia konferencja prezesa trwała krócej niż zwykle. Glapiński sam mówił, że chciał, by zamknęła się w godzinę (wyszło o jedną czwartą dłużej).

W najważniejszych gabinetach na Świętokrzyskiej zdają się dostrzegać, że komunikacja z otoczeniem to jedno z kluczowych narzędzi banku centralnego, że otoczeniem nie są politycy z partii rządzącej, ale analitycy, „rynki” i konsumenci, którzy potrzebują jasnych i spójnych komunikatów i wreszcie, że dla jasności i spójności „mniej” może znaczyć „więcej”.