Miesiąc bez galerii handlowych, kin i restauracji niektóre rodziny zakończyły z kilkoma tysiącami złotych oszczędności. I w końcu policzyły, jak wiele wydają na zakupowe kaprysy.
2 par moich butów, 10 kolejnych należących do męża i po sześć naszych synów – wylicza Marta Krajewska, na co dzień pracująca w banku. To jeden z efektów działań, którym w ostatnich dniach poddało się wielu z nas: porządków. Marta od lat nie mogła się zmusić do przetrząśnięcia szaf, zmobilizowała się w końcu podczas domowej izolacji. – Wcześniej tłumaczyłam się brakiem czasu. Wychodziłam do pracy o 8, wracałam grubo po 18. Kolacja, sprawdzenie lekcji dwóm nastolatkom i dzień mijał – opowiada. Marta policzyła nie tylko buty i podkoszulki, lecz także skrupulatnie oszacowała stan domowego budżetu. Okazało się, że w marcu – kiedy zamknięto galerie handlowe, placówki usługowe, kina i teatry – wydatki zmalały w jej rodzinie o blisko 2 tys. zł w porównaniu z poprzednimi miesiącami. – Nie chodzimy, nie bywamy, nie wyjeżdżamy. Kupujemy właściwie tylko żywność, maseczki i rękawiczki – podkreśla Marta.
Ostatnie domowe rachunki uświadomiły też jej rodzinie, ile wydawali dotąd na rzeczy, bez których teraz mogą się bez problemu obejść. – Postanowiliśmy odłożyć na czarną godzinę zaoszczędzone pieniądze, w kwietniu zrobimy pewnie to samo – mówi mąż Marty Piotr, który zajmuje się administrowaniem nieruchomości. Dziś też pracuje głównie zdalnie, nadrabiając papierkowe zaległości.
Ekonomistka i ekspertka w dziedzinie zarządzania dr Barbara Sypniewska potwierdza, że zapewne w wielu domach pojawiły się takie nieplanowane oszczędności. – Jednocześnie pandemia wzmacnia dążenie do posiadania zabezpieczenia na czarną godzinę. Kilka miesięcy temu łatwiej przychodziło nam wydać tysiąc złotych na nowy model telefonu w ofercie u operatora. Teraz pewnie przemyślimy ten zakup. I być może zrezygnujemy lub przełożymy go na później – twierdzi dr Sypniewska. – Takim minimalnym zabezpieczeniem powinna być poduszka finansowa proporcjonalna np. do trzymiesięcznych wydatków. Dla każdego gospodarstwa domowego kwota ta jest inna, w zależności od tego, czy mamy kredyt mieszkaniowy lub inne zobowiązania stałe – zaznacza ekspertka.
Reklama