16 kwietnia mieliśmy 30. rocznicę pierwszej sesji na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że przed trzema dekadami po raz pierwszy mechanizm giełdowy zafunkcjonował na ziemiach polskich. Tradycje naszego rynku kapitałowego sięgają znacznie dalej w przeszłość. Pierwsza giełda kupiecka została otwarta już w 1817 r. w Warszawie, która wówczas była stolicą Kongresówki, czyli Królestwa Polskiego, będącego częścią imperium rosyjskiego. Handlowano tam wekslami i obligacjami. W październiku 1826 r. pojawiły się listy zastawne Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, a 14 lat później można już było kupić akcje Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej.

W okresie międzywojennym podobnie funkcjonujące giełdy działały również w kilku ośrodkach odrodzonego państwa polskiego, m.in. we Lwowie, w Poznaniu, Łodzi czy Wilnie, na podstawie stosownego rozporządzenia prezydenta na temat organizacji giełd. Na największej, skupiającej 90 proc. obrotów, warszawskiej giełdzie w 1938 r. notowano 130 papierów: obligacje (państwowe, bankowe, municypalne), listy zastawne oraz akcje. Jej działanie, tak jak innych giełd w Polsce, przerwał wybuch II wojny światowej.

Pomimo prób reaktywacji obrotu po zakończeniu działań wojennych, narzucona w Polsce władza komunistyczna nie zezwoliła na odbudowę rynku. Handel papierami wartościowymi stał w sprzeczności z wdrażanymi mechanizmami gospodarki centralnie planowanej i marginalizowaniem własności prywatnej.

Trwałą szansą na powrót swobodnego obrotu papierami wartościowymi stała się dopiero transformacja ustrojowa. W 1989 r. pierwszy, wyłoniony w częściowo wolnych wyborach, niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego rozpoczął odbudowę, a właściwie budowę od podstaw gospodarki rynkowej działającej na wzór państw Zachodu. Stało się jasne, że jedną z kluczowych instytucji rodzącego się w Polsce kapitalizmu musi być giełda papierów wartościowych. Brak jednak było nie tylko odpowiedniego doświadczenia, ale też otoczenia prawno-instytucjonalnego. Przepisy w dużej mierze zostały oparte na rynku francuskim. W ekspresowym tempie kilku miesięcy przygotowano akty prawne – pierwsza wersja projektu ustawy regulującej publiczny obrót papierami wartościowymi została opracowana w lipcu 1990 r., a już w marcu kolejnego roku Sejm uchwalił ustawę – Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi i funduszach powierniczych. Na tej podstawie swoje działanie mogły rozpocząć domy maklerskie, Komisja Papierów Wartościowych nadzorująca rynek kapitałowy, a wreszcie sama giełda.

Reklama

W niecały miesiąc od przyjęcia ustawy ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski wraz z szefem resortu finansów Leszkiem Balcerowiczem podpisali akt założycielski Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A. Cztery dni później odbyła się pierwsza sesja. 16 kwietnia 1991 r. prezes GPW Wiesław Rozłucki pierwszy raz uderzył w dzwon giełdowy, ogłaszający rozpoczęcie notowań.

Giełda na swój nowy, współczesny początek musiała czekać aż 52 lata. Tworzyła się równocześnie z całą polską gospodarką rynkową – dlatego stała się jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych elementów. Znamienny był fakt, że ulokowano ją w dawnej siedzibie Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Tam gdzie niegdyś biło serce wprowadzanego z uporem realnego socjalizmu, swój początek znalazł jeden z symboli nowej kapitalistycznej rzeczywistości.

W istocie początki giełdy dobrze odzwierciedlają specyfikę raczkującego polskiego kapitalizmu. Tak jak rozpoczynający swoją przygodę z biznesem pierwsi przedsiębiorcy sprzedawali swój towar z toreb podróżnych czy rozkładanych łóżek na targowiskach, tak sama giełda rozpoczęła bez odpowiedniej infrastruktury, lecz ze szczerym przekonaniem w swój sukces. Inaugurując swoje działanie, nie miała na wyposażeniu nawet własnych komputerów – te, na których maklerzy obliczali kurs dnia, były pożyczone od Fundacji Centrum Prywatyzacji..

Inwestorzy na rynku, na którym obowiązywał prosty, jednolity kurs dnia (fixing,) stawiali swoje pierwsze kroki na giełdzie. Wielkiego wyboru nie było – w pierwszym notowaniu na warszawskim parkiecie wzięło udział zaledwie pięć spółek: Tonsil, Próchnik, Krosno, Kable i Exbud. By pokazać, jak bardzo zmienił się rynek, wystarczy wskazać, że wpłynęło wówczas 112 zleceń kupna i sprzedaży, obrót wyniósł ok. 2 tys. zł, a sesje odbywały się raz w tygodniu.

Droga była kręta i wyboista, ale dziś można powiedzieć, że ówczesne trudności były początkiem wielkiego sukcesu. Wkrótce do debiutantów dołączały kolejne spółki, rosło też zainteresowanie inwestorów – giełda przyciągała nie tylko hobbystów, ale też wytrawnych instytucjonalnych graczy, także z zagranicy.

Tak jak Polska w ciągu ostatnich 30 lat mogła pochwalić się bardzo szybkim wzrostem PKB, tak i GPW, która walnie przyczyniła się do rozwoju gospodarczego, stała się największym i najważniejszym parkietem całej Europy Środkowo-Wschodniej, nie ustępując standardami największym światowym graczom. W uznaniu tych osiągnięć trzy lata temu globalna agencja indeksowa FTSE Russell przekwalifikowała Polskę z grupy rynków rozwijających się do rynków rozwiniętych. Dla porównania z sesją inauguracyjną – w ubiegłym roku na Głównym Rynku notowanych było ponad 430 spółek, a średnia dzienna wartość obrotu akcjami w ramach arkusza zleceń wyniosła ok. 1,2 mld zł.

GRK