Huśtawka cen na rynku ropy trwa. W styczniu 2016 roku osiągnęły minimum – 26,55 dolarów za baryłkę. Sześć miesięcy wcześniej baryłka kosztowała 60 dolarów, a w czerwcu 2014 roku ponad 100 dolarów.
Nietrafne prognozy

Zmiana trendu na rynku ropy naftowej zaskoczyła analityków. Ceny rosły od połowy ubiegłego roku, przekraczając pod koniec września 75 dolarów. Spadek, jaki zanotowały w późniejszym okresie, wynikał zarówno z rosnącej podaży, spadającej dynamiki popytu, jak też wydarzeń politycznych, mających istotny wpływ na rynek.

W grudniu ubiegłego roku portal http://www.oil-price.net/ prognozował, że wzrost cen ropy przekroczy w 2018 roku 70 dolarów za baryłkę i prognoza ta się sprawdziła, ale tylko częściowo. Głównym powodem wzrostu cen miała być rosnąca siła Rosji na rynku ropy naftowej. Rosja wyprzedziła Arabię Saudyjską w produkcji, a 30 listopada 2017 roku uzgodniła z 14 krajami OPEC obniżenie wydobycia o 1,8 mln baryłek dziennie. OPEC to tak naprawdę Arabia Saudyjska plus 13 znacznie mniejszych producentów. Osłabienie pozycji lidera oraz obniżenie ocen, dotyczących rezerw saudyjskich miało być najważniejszym motorem wzrostu cen ropy.

O dziwo, znacznie ostrożniejszy w swych prognozach cenowych był rosyjski gigant Rosneft, który jest kontrolowany przez tamtejszy rząd poprzez państwową spółkę JSC ROSNEFTEGAZ, ale prawie połowa akcji należy do prywatnych inwestorów. We wrześniu 2017 roku dyrektor generalny i prezes Rosnieftu Igor Sieczin mówił w wywiadzie, że w 2018 roku ceny wyniosą od 40 do 43 dolarów za baryłkę.

Reklama

Kilka tygodni później gubernator Banku Rosji Elwira Nabiullina oświadczyła, że bank centralny Rosji utrzymał prognozę ceny ropy na rok 2017 na poziomie 50 dolarów za baryłkę i uważa, że ​​cena ropy spadnie w latach 2018-2019 do 40 dolarów. Tymczasem ceny w 2018 roku były znacznie wyższe, w związku z czym Rosnieft zanotował 4-krotny wzrost zysku w I półroczu. W lipcu b.r. Sieczin oświadczył, że jeszcze w tym roku cena baryłki przekroczy 80 dolarów. I tym razem się pomylił, tyle że w drugą stronę.

Bob Dudley, dyrektor generalny innego światowego giganta naftowego BP twierdził w ubiegłym roku, że do końca dekady ceny pozostaną w przedziale 50-60 dolarów. Kraje OPEC spodziewały się w 2018 roku tylko niewielkiego wzrostu cen.

Polityka chwieje cenami

Największe rezerwy ropy naftowej znajdują się w regionach politycznie niestabilnych, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie, ale także w Ameryce Południowej i w Rosji. Iran jest objęty embargiem Stanów Zjednoczonych i jego produkcja ropy ma ograniczony dostęp do światowych rynków. Arabia Saudyjska jest reżimem autorytarnym, w dodatku ma napięte stosunki z Iranem, Katarem i prowadzi wojnę w Jemenie. W Wenezueli od kilkunastu lat rządzą populiści, którzy doprowadzili do znacznego spadku wydobycia. Rosja jest objęta sankcjami Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, co utrudnia jej, choć nie uniemożliwia finansowanie inwestycji i zakup technologii. W dodatku niektóre kraje, produkujące ropę naftową, są negatywnie nastawione do Zachodu, po cichu wspierają terroryzm i kilka razy w przeszłości ograniczały produkcję, by wywrzeć nacisk na USA i Europę.

W ostatnich tygodniach stosunki amerykańsko-saudyjskie stały się napięte, w związku z zabójstwem dziennikarza Dżamala Chaszodżdżi w konsulacie w Stambule. Amerykańska reakcja była miękka, choć dziennikarz mieszkał na stałe w Stanach Zjednoczonych i pracował dla amerykańskich mediów. Donald Trump zapowiedział, że jeśli morderstwo zostało zlecone przez rząd saudyjski, zostanie on ukarany, ale wkrótce zmienił zdanie, mimo że CIA dostarczyła dowody, że za morderstwem stał książę Mohammed bin Salman, następca tronu Arabii Saudyjskiej. Prezydent naraził się na krytykę w USA, ale 21 listopada dziękował Saudyjczykom za współdziałanie w celu obniżenia cen ropy. Pojawiły się komentarze, że Trump wykorzystał kompromitujący Arabię Saudyjską incydent, by wywrzeć na nią nacisk w sprawie ropy.

Profesor Steve Hanke, niegdyś członek Rady Doradców Gospodarczych prezydenta Ronalda Reagana twierdzi, że destabilizacja polityczna Arabii Saudyjskiej, a także innych producentów ropy paradoksalnie wpływa na obniżenie jej cen. Rząd państwa, mającego zasoby ropy, gdy uznaje, że ryzyko utraty władzy w ciągu najbliższych kilku lat jest wysokie, zwiększa wydobycie, by zgromadzić jak najwięcej gotówki. Nie przejmuje się kurczącymi się rezerwami. I odwrotnie – gdy stabilna jest perspektywa, stara się utrzymać dochody z ropy przez długi czas, ograniczając bieżące wydobycie.

Drugim wydarzeniem politycznym, mającym wpływ na ceny ropy, była podjęta na początku listopada decyzja administracji amerykańskiej o zwolnieniu ośmiu rządów z amerykańskich sankcji przeciwko Iranowi. Chiny, Indie, Włochy, Grecja, Japonia, Korea Południowa, Tajwan i Turcja otrzymały od USA zezwolenie na kontynuację importu irańskiej ropy przez 180 dni, z możliwością przedłużenia. Produkcja i eksport irańskiej ropy znacznie wzrosły po podpisaniu porozumienia z USA w sprawie częściowego zniesienia sankcji. Gdy prezydent Trump zerwał porozumienie eksport irański znów zaczął spadać.

Nie wiadomo, jaka będzie reakcja Unii Europejskiej i USA na eskalację agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie. Rosja jest od 2014 roku obłożona sankcjami, które nie obejmują jednak eksportu surowców, w tym ropy. Znawcy rynku naftowego nie spodziewają się, by incydenty na Morzu Azowskim wpłynęły na poziom rosyjskiego eksportu i na ceny.

Na przyszłoroczne ceny ropy naftowej mogą wpłynąć decyzje, podjęte podczas szczytu G-20 w Buenos Aires, który odbył się pod koniec listopada. Wzięli w nim udział m.in.: prezydent USA Donald Trump, prezydent Rosji Władimir Putin, książę Arabii Saudyjskiej Mohamed bin Salman i prezydent Chin Xi Jinping.

Rosnąca podaż

Od początku lat 80. XX wieku produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych nieustannie spadała, kurcząc się w tym czasie o połowę. Największy producent – Rosja, ścigała się z Arabią Saudyjską. Oba te kraje miały produkcję niemal dwukrotnie większą niż USA. Szybko rosło wydobycie ropy w Iranie i Meksyku i wydawało się, że oba kraje szybko wyprzedzą USA. Tymczasem na początku bieżącej dekady produkcja ropy w USA zaczęła rosnąć. Najpierw powoli, a od roku 2013 skokowo. Po kilkudziesięciu latach Stany Zjednoczone powróciły na pozycję lidera światowej produkcji lub też powrócą w roku 2019. Dzienne wydobycie (to podstawowa miara w tej branży) wynosi w USA około 10,5 mln baryłek. Mniej więcej tyle samo wydobywa Rosja i Arabia Saudyjska, więc kolejność tych trzech krajów w każdym roku może być inna.

Rosja i Arabia mają ogromne rezerwy ropy, ale produkcja amerykańska rośnie dzięki technologii szczelinowania hydraulicznego, która pozwala na eksploatację ropy łupkowej. Ten wzrost nie będzie wieczny, gdyż pokłady łupkowe wyczerpują się szybciej niż zwykłe, ale na razie Stany Zjednoczone są mniej zależne od importu ropy niż przed kilku laty. Importują około 7 mln baryłek dziennie, ale też eksportują – ponad 1 mln baryłek. Energy Information Administration (EIA) uważa, że produkcja ropy łupkowej będzie rosła do 2040 roku. Dla producentów ropy łupkowej ceną graniczną jest 50 dolarów za baryłkę. Przy niższych cenach wydobycie się zmniejsza. Gdy jednak ceny rosną powyżej 70 dolarów za baryłkę, podaż ropy łupkowej stabilizuje sytuację na rynku.

Według prognozy Departamentu Energii USA, w grudniu wydobycie ropy łupkowej osiągnie rekordowy poziom 7,94 miliona baryłek dziennie, a całkowita produkcja ropy w Stanach Zjednoczonych przekroczy 11,5 mln baryłek.

Rosną też szybko dostawy ropy z innych krajów, w tym z Arabii Saudyjskiej i Rosji, kompensując spadki produkcji Iranu i Wenezueli. Światowe wydobycie w październiku było o 2,6 miliona baryłek dziennie wyższe niż rok wcześniej, przy czym produkcja z krajów nie należących do OPEC była wyższa o 2,4 miliona baryłek. W podobnej skali przewidywany jest wzrost w roku przyszłym.

Rosja jest dziś wiodącym producentem ropy na świecie. Średnie wydobycie przekracza 11 mln baryłek dziennie. Wysokie ceny, utrzymujące się do października zwiększyły zyski rosyjskich firm, które dzięki temu mają możliwości przeprowadzenia znacznych inwestycji w eksploatację nowych złóż.

Rekordowo wysokie są też zapasy komercyjne ropy. Zapasy w krajach OECD we wrześniu wyniosły 2875 miliona baryłek ropy, co jest odpowiednikiem miesięcznej produkcji ropy na całym świecie.

Spadający popyt

Według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) w roku bieżącym światowy popyt na ropę wzrósł o 1,3 milionów baryłek dziennie, a w roku 2019 wzrośnie o 1,4 mln baryłek dziennie. Na początku tego roku agencja uważała, że ​​popyt w 2018 roku wzrośnie o 1,5 baryłek dziennie. Bardziej pesymistyczna ocena IEA wynika z przewidywanego spowolnienia gospodarki światowej.

To spowolnienie przewiduje większość instytutów ekonomicznych, a także mediów, zajmujących się gospodarką. W październiku tygodnik „The Economist” poświęcił specjalny raport zbliżającej się recesji. W światowej gospodarce narastają nierównowagi, których skutki poznajemy po czasie. Ot choćby – Fed od grudnia 2015 roku ośmiokrotnie podniósł stopy procentowe, gdy Europejski Bank Centralny jeszcze nie zaczął podwyżek, a Bank Japonii utrzymuje ujemne stopy. Chiny, którym Stany Zjednoczone wydały wojnę handlową, złagodziły politykę pieniężną, mimo że gospodarka chińska jest najbardziej zadłużona na świecie. Gdy w USA rosną stopy procentowe, umacnia się dolar, co utrudnia krajom, zaliczanym do rynków wschodzących spłatę długu, zaciągniętego w amerykańskiej walucie. Dlatego kłopoty finansowe ma Turcja, Argentyna i Pakistan.

Nie tylko „The Economist” uważa, że kryzys wcześniej czy później nastąpi i może być trudniejszy do przezwyciężenia, gdyż rządy i banki centralne wystrzelały całą amunicję, zwalczając kryzys 2008 roku. Wówczas rządy na recesję zareagowały, stosując klasyczne narzędzia, pobudzające popyt. Wzrosły wydatki i deficyty budżetowe, a w efekcie dług publiczny w wielu krajach rozwiniętych, w tym w USA przekroczył 100 proc. PKB. Z recesji w 2009 roku krajom rozwiniętym udało się szybko wyjść, za cenę wzrostu zadłużenia publicznego. Dziś możliwość dalszego zadłużania jest znacznie mniejsza. Mniejsza też będzie skuteczność polityki pieniężnej, gdyż stopy procentowe, w większości krajów są bardzo niskie.

W dłuższym okresie – po 2020 roku – popyt na ropę naftową może spaść, jeśli rozwinie się produkcja samochodów elektrycznych. Wielkie koncerny mocno w tę dziedzinę inwestują, a wiele państw zapowiada wprowadzenie w ciągu kilkunastu lat zakazu rejestracji nowych samochodów z silnikami spalinowymi.

Nawet jeżeli czarne scenariusze nie sprawdzą się w 2019 roku, to rosnące prawdopodobieństwo spowolnienia wzrostu oraz handlu światowego będzie ograniczało ceny surowców, w tym ropy naftowej. Chyba, że kartelowi OPEC i innym głównym producentom uda się zawrzeć porozumienie w sprawie cięć w produkcji.

Autor: Witold Gadomski