"Uważam, że tarcza finansowa PFR jest jednym z najbardziej szczelnych programów wsparcia w Europie. Przykładowo w Niemczech skala nadużyć sięgała 20 proc." - mówi Borys. Jak tłumaczy, "tam popełniono np. taki błąd, że o pomoc mogły ubiegać się świeżo zarejestrowane podmioty". "My zaś przy pierwszej tarczy wymagaliśmy jednak, by firmy prowadziły działalność i zatrudniały pracowników co najmniej na koniec 2019 r. Ciężko było przestępcom ominąć ten wymóg" - podkreśla.

Do tego - jak dodaje - firma starająca się o wsparcie nie mogła zalegać z żadnymi składkami i podatkami ani być zaangażowana w przestępstwa skarbowe, np. VAT-owskie. Przed tarczą 2.0 stworzyliśmy też tzw. czarną listę podmiotów – gdzie zachodzi ryzyko nadużycia – które nie otrzymały subwencji" - mówi prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

Zapewnia też, że PFR ma "małą masę" mechanizmów zabezpieczających przed wyłudzeniami subwencji z tarczy. "Żaden wniosek, żaden przedsiębiorca nie otrzymał finansowania, jeżeli nie przeszedł pozytywnej weryfikacji w urzędach skarbowych, w ZUS oraz w banku. Do tego jeszcze wiosną, przed uruchomieniem tarczy finansowej, poprosiliśmy o tarczę antykorupcyjną. Od samego początku bardzo blisko współpracujemy CBA, ABW, KAS i organami ścigania. Następczo zidentyfikowaliśmy też firmy, gdzie występuje ryzyko nadużycia" - mówi Borys.

Reklama

Według niego takich firm jest mniej niż 1 proc. na 370 tys. podmiotów, które otrzymały subwencje. "W toku tych postępowań, w związku z ryzykiem nadużycia, odmówiliśmy wypłaty 700 subwencji, a przypadku 1000 firm zwróciliśmy się o zwrot. Podejrzenie nieprawidłowości zgłaszamy służbom, KAS lub organom ścigania" - zaznacza Borys. Nie wyklucza przy tym, że akcja CBŚP, które wykryło pomoc wyłudzoną przez sutenera, była efektem właśnie tarczy antykorupcyjnej. "To pokazuje, że mechanizmy ochronne działają, a nie odwrotnie" - przekonuje szef PFR.

Pytany jak to się stało, że subwencja w wysokości 200 tys. zł trafiła do sutenera, Paweł Borys tłumaczy, że oficjalnie firma miała zarejestrowaną działalność hotelarską. "Trzeba tu dodać, że w ramach procedury weryfikacyjnej firmy miały obowiązek składania oświadczenia pod odpowiedzialnością karną, czy nie prowadzą działalności wątpliwej etycznie. W omawianym przypadku mamy więc do czynienia ze świadomym wprowadzeniem w błąd" - mówi prezes PFR.

Paweł Borys został też zapytany, czy niedawny materiał w TVP na temat tego wyłudzenia (w materiale postawiono tezę, że PFR nie ma wystarczających mechanizmów kontrolnych, by zapobiegać tego typu sytuacjom - PAP) odbiera jako "personalny atak na siebie". "Nie chcę się do tego odnosić. Mogę tylko zapewnić, że jako PFR wdrożyliśmy właściwe procedury kontrolne. Cały czas mamy poważną sytuację związaną z pandemią i koncentruję się na działaniach antykryzysowych. Zależy mi, aby firmy i pracownicy przeszli przez kryzys wywołany pandemią możliwie bezpiecznie" - podkreśla szef Funduszu. (PAP)